astrodog Napisał(a):
> --------------------------------------------------
> Ten strasznie nieszczęśliwy przypadek gdzie mi
> osobiście ciężko dopatrzeć się jednej winnej
> osoby (na podstawie tego co wiemy teraz) zmusił
> mnie do mniej pobłażliwego i przychodzącego z
> czasem, rutyną i brakiem wypadków, traktowania
> oczywistych zasad bezpieczeństwa których kiedyś
> przestrzegałem dużo solidniej:
> - kask, ZAWSZE na tradzie, zawsze pod
> wielowyciągowymi ścianami nawet jeśli drogi
> sportowe,
> - partnerzy: ZAWSZE należy przed rozpoczęciem
> sprawdzić: ubranie uprzęży, klamry, wpięcie
> przyrządu do asekuracji, zakręcony karabinek,
> węzły - sprawdzamy się nawzajem.
> - sprzęt, unikam pożyczania, po każdym
> pożyczeniu zaufanej osobie DOKŁADNIE sprawdzam,
> - przed wspinem pakując się: sprawdzam wszystkie
> elementu szpeju: zamki karabinków chodzą
> płynnie i bez problemów, zakrętasy, kości -
> cięgna, camy - stan, mechanika.
>
> Śmierć Tito nie musi pójść na marne. Mam syna
> w tym samym wieku wspinającego w sekcji klubowej.
> Teraz nacisk na bezpieczństwo bardzo się
> podniósł - mnie zależy na tym, by zamiast
> chwilowego porywu wykształcić standardy, które
> wejdą w nawyk jak mycie rąk po skorzystaniu z
> toalety.
>
> Będę starał się dbać o to jak najdłużej
> pamiętając o Tito.
Dobre nawyki i wspinanie z głową to podstawa. Jak asekuruję córkę na panelu (na wędkę) i zauważę, że córka startuje na drogę, bez sprawdzenia, czy JA mam dobrze wpietą linę i zakręcony karabinek, to zawsze dostanie zj...kę.
Wolę, żeby nie ufała pod tym względem nikomu, nawet ojcu, niż miałaby kiedyś mieć nieszczęśliwy lot, bo nie sprawdziła asekuranta.
FB --> "Mali Wspinacze"