kris1973 Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Salvadore !
> Mam wątpliwości... Jak ostatnio schodziłem ze
> skał i spojrzałem na Krowią, nie da się
> ukryć, że pierwszą rzeczą, która wali w oczy
> są wymagnezjowane chwyty, praktycznie komplet
> dostępnych na ścianie. Wspinając się,
> odruchowo niejako, sam staram się ograniczać,
> smaruję łapy magnezją na starcie i potem
> praktycznie nie używam prochu. No, w
> kwietniu/maju było mokro, to smarowałem dużo. I
> jasne, że magnezja po weekendzie jest bardziej
> widoczna niż marki markerem czarnym. Nie wiem,
> czy kwestię rozstrzyga najbliższy deszcz, który
> magnezję spłucze a markera nie. Sam nie wiem...
sęk w tym, że nie całą magnezję spłucze deszcz. napisy znikną po jakimś czasie i możesz być spokojny - moja ręka nie przyłoży się do ich ponownego pojawienia się. nadal uważam, że nie ma o co kruszyć kopii, bo ani nie chodziło mi o wandalizm, ani o żądzę sławy (bo to nie moje drogi a i ciśnienia na "zaistnienie" nie mam). natomiast zdania o "znikomej szkodliwości" nie zmienię bo to ten sam stopien szkodliwosci co całe wspinanie - na dragonie "kluczowy stopien" z roku na rok pogłębia się, moim skromnym to już nie jest .2+, ale co najwyżej .2. taka kolej rzeczy - wycieramy swoimi buciorami skałę, urywamy krawądki, wbijamy ringi, czyścimy żeby dało się wspinać. na rzeczonym dragonie stopien wyciera się od wspinania to jedno, ale i od podczyszczania - to dwa... to ciekawe, ale w Rumunii, przynajmniej w niektórych rejonach ingerencja w skałę ogranicza się jedynie do osadzenia błyszczących nowiuteńkich przelotów - wspinasz się pięknym terenem za ileśtam a tu nagle - jebudu! krzon. bo nikt nie wyrwał chwasta, ponieważ nie uznał tego za zasadne. może stamtąd powinniśmy czerpać wzorce? za to u dołu tejże drogi podpis czerwoną farbą z literami 10cm wysokości... albo, dla odmiany, w innym rejonie kompletny brak podpisow, za to krzoni i spity. a topo takie, ze wbijasz sie w droge na chybil-trafił... i takie to błędne koło.
> > szlag mnie trafia podobnie kiedy spaceruję po
> > rezerwacie i widzę "graffiti" (na czele z
> wielkim napisem na pd. scianie matki, z ktorym
> > nomen-omen probowalem swego czasu walczyc, ale
> bez srodkow
> > chemicznych ni chuja, nie da rady.
> Też mną szarpie ! Słowo daję, jak tylko
> zobaczę na własne oczy chuja który coś
> gryzmoli na skale to mu skoczę do gardła bez
> zwłoki i pardonu. W rezerwacie, z mety, bójka !
innymi słowy, jakbym na Cie wtedy trafił to byśmy dzisiaj z podbitymi okami chodzili?
Ty masz mnie za chuja, ja Cie za pieknoducha i cos czuje, ze konsensus tu ciezki do znalezienia.
darz łój!