Pewien mój znajomy opisywał onegdaj taką sytuację: brat jego stał na przystanku, kiedy zaczęło go zaczepiać dwój dresów. Konkretnie, chcieli go skroić. Nikt nie ruszył palcem, by pomóc facetowi choćby słowem. Ale on nie był frajerem, i gdy tamci odwołali się do przemocy fizycznej, po prostu im wpierdolił. A że walka uliczna jest dynamiczna i zna litości, był taki fragment starcia, gdy dres leżał, a gość go lutował kopami (słusznie, w walce ulicznej trzeba wyeliminować przeciwnika). Wówczas nagle na przystanku podniosły się okrzyki solidarności z dresem. Chłop musiał oddalić się czym prędzej z miejsca zdarzenia, bowiem gdyby doszło do jakiejś rozprawy z policją, wyglądało na to, że ludzie świadczyliby przeciw niemu, mimo, iż od początku stali i widzieli całą sprawę.
Z Tobą tu może nie jest w 100% analogicznie, ale tak w 90% wpisujesz się w mentalność obiektywizmu ludowego.