Przy okazji niejako odniosę się z mego osobistego punktu widzenia do owej pozornej niechęci zarządu fundacji względem wspinaczki sportowej. Otóż onegdaj zebranie zarządu odwiedził osobnik o kształtach, które uprawniałyby go do reprezentowania sumo lub kampanii piwowarskiej. Fakt iż przyszedł gardłować w sprawach wspinaczki sportowej (w stylu dalekim od kultury wypowiedzi) mnie osobiście wielce ubawił. Tenże podniesionym głosem począł się kategorycznie domagać by fundacja (podobnie jak czyni to PZA) większość swoich środków bezwzględnie przekazała na rzecz owej "wspinaczki sportowej". Część argumentów byłaby może i nawet do przełknięcia, gdyby nie fakt, że w trakcie debaty delikwent bez żadnej żenady wyjaśnił, że gros pieniędzy przeznaczanych na wspinaczkę sportową jest po prostu przeżerana przez sędziów, układaczy dróg i innych panów i panie, natomiast szeregowy uczestnik takich zawodów ma z tego tyle, że czasem złapie jakiś ochłap postaci nagrody, natomiast większość środków na swoje utrzymanie i treningi musi i tak pozyskać od swego klubu, sponsorów i rodziców. Tak więc oświadczam, że ja osobiście zawsze będę głosował przeciwko utrzymywaniu armii pasibrzuchów, którzy wspinaczkę sportową traktują jako swój prywatny sposób na zorganizowane uprawianie kasojebstwa.
Jacek Rządkowski.
Rozumiem, że masz super BMI, kampania piwowarska kojarzy Ci się tylko z "zimnym Lechem", a ewentualne problemy np. z cukrzycą są dla Ciebie obce.
Pierdolnij się w czerep.
Standardy organizacji zawodów we wspinaczce sportowej mają się podobnie do innych dyscyplin i jeśli wyobrażasz sobie 22 piłkarzy biegających po boisku w duchu P. De Coubertin to Ci się w móżdżku polasowało.
W tonie Twojego postu proponuję:
jeżeli wyznacznikiem ewentualnego uczestnictwa w "wyjątkowym" dobrodziejstwie środków finansowych FK jest współczynnik BMI, to przy ewentualnej ich partycypacji najrozsądniej będzie wziąć pod uwagę wsp.IQ. i mamy odpowiedź.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2010-09-03 14:29 przez yeti362.