Film, ta wypowiedź i aktywność Pana Korczaka na forum (z ciekawości poczytałem co gościu ma do powiedzenia) skłania do kilku przemyśleń.
Koszałka zrobił film o nieszczęśliwym, niespełnionym człowieku. Po projekcji moja dziewczyna powiedziała, że z takim palantem jak Szalony nie chciałaby mieć nigdy do czynienia, że się takich ludzi boi. Ja broniłem, że przecież każdy ma prawo być nieszczęśliwy i cenne może być pokazywanie tego w czasach obowiązkowej szczęśliwości z powodu pozbycia się zgagi, wzdęcia, bólu głowy czy wyprania wszystkiego do czysta za grosze. Teraz sobie uzmysławiam, że na tym polega ułomność Pana Korczaka, że może być już tylko eksponatem, którego pokazuje się jak osobliwość przyrody.
Gdyby jeszcze ta osobliwość miała faktycznie coś do powiedzenia jako człowiek, to fajnie, ale tu w zasadzie mamy do czynienia wyłącznie z parciem na szkło, taką (w sumie całkiem ludzką, choć jednak konformistyczną) potrzebą zaistnienia za wszelką cenę. Dotyczy to również aktywności internetowej typa. To co mówi jest bełkotem półinteligenta. To może jest nawet spójne, pewnie ma silne podłoże ideowe i tym podobne pierdoły.
Po pierwsze: "Moja teza jest taka - doskonała iluzja jest warta więcej niż zastana, naturalna rzeczywistość. Na tej samej zasadzie, że przygoda jest więcej warta niż codzienne życie."
Otóż Panie Korczak, Pan stawia tezę, tyle, że tej tezy Pan nie udowadnia, bo... udowodnić jej się nie da (a więc, to najwyżej hipoteza). W moim życiu dużo było wspaniałych iluzji, a jednak one przegrywają z zastaną, naturalną rzeczywistością. Zatem moje życie i doświadczenie przeczy Pańskiej tezie. Zaiste słaba to teza.
Po drugie: "To samo jest we wspinaniu, gdzie mamy do czynienia z klasycznym etosem. Mnie to zawsze denerwowało i starałem się iść temu pod prąd."
Czyli co Pan takiego nonkorfomistycznego zrobił oprócz podkucia i podklejenia kilku dróg, bo nie bardzo kąsam? Wspianał się Pan do góry nogami z góry na dół? To może byłoby pod prąd wspinaniu jako takiemu. Wydaje mi się jednak, że słaby Pan grunt znalazł dla swojego "nonkonformizmu". Wszak to zawsze chodzi o to, żeby się gdzieś wdrapać i cała reszta w zasadzie gówno warta, również Pańskie na ten temat wynurzenia.
Po trzecie: "Wspinaniem zajmują się również jednostki niedoskonałe, mające swoje partykularne cele. A takim celem jest dążenie do sławy wspinaczkowej. Chyba człowiek pozbawiony kompletnie ambicji wspina się tylko dla przyjemności. A ktoś, kto wspina się dla sławy, wyniku, cyfry doświadcza różnych stanów. Partycypacja w całym tym procesie jest formą tortury."
Jasne, też wspinam się wyłącznie z pobudek egoistycznych, co nie znaczy, że dla sławy, wyniku, cyfry. Wspinanie się dla przyjemności nie przekreśla chęci pokonywania kolejnych poziomów trudności. Próba wartościowania tego w jakikolwiek sposób oznacza zwykłą fanfaronadę. Nie ujmuję Panu prawa do posiadania ambicji, które jednak w moim życiu nie są niezbędne. Zwyczajnie nie gram, więc nie przegram. Poza tym nie chcę się skazywać na marzenia i życie w przymusie. To z kolei moje prawo i wara mu do niego największemu nawet mistrzowi.
Po czwarte: "Zgodnie z moją definicją słowo wykształciuch jest bardzo podobne do określenia półinteligent. A co ono oznacza - wykształciuchem jest człowiek, którego inteligencja nie nadąża za formalnym wykształceniem, czy pozycją zajmowaną w jakimiś środowisku."
W zasadzie patrz autor. Ciężko odmówić Panu pewnego rodzaju inteligencji rozumianej jako zdolność do aktywnego przetwarzania informacji, przekształcania ich z jednej formy w inną poprzez operacje logiczne (a więc po prostu zgrabne formułowanie myśli), jednak jest to tylko jedna z definicji, a znalazło by się kilka innych, w których nie nadąża Pan za pozycją zajmowaną w środowisku.
Po piąte: "Jest wielu ludzi, którym wydaje się, że świat jest piękny i wszystko musi się dobrze skończyć. To jest taki nieuzasadniony optymizm, który jest prezentowany przez pięknoduchów. Dla nich wspinanie musi być piękne, a ludzie wspinający się górach muszą być szlachetni. A wszystko to musi być jednym wielkim pokłonem wobec natury, która też jest doskonała, a w której nie ma jakiejś ponurej walki o byt, czy ponurej rzezi."
Raczy Pan jednak przyjąć do wiadomości, że istnieją też inne wizje świata, a ta akurat chyba nie specjalnie należy do najpowszechniejszych. Stanowi raczej jakąś Pańską imaginację, punkt odniesienia dla Szaleństwa. Wtedy OK. W każdym innym przypadku to zwykłe nadużycie. Ja na przykład uważam, że świat jest piękny również dlatego, że nic raczej nie skończy się dobrze. A może inaczej: to nasze ludzkie nie skończy się napewno dobrze, tylko, że to dla tego świata akurat mało istotne. Nie zmienia to faktu, że według mnie wspinanie jest czymś pięknym, że pozwala doświadczać piękna przyrody, że pozwala poczuć wobec niej pokorę. A co jeśli przyroda jest doskonała również z powodu ponurej walki o byt i ponurej rzezi.
Do kolejny przyczynek do traktowania idoli sportowych wyłącznie w tej wąskiej kategorii. Pan Korczak zawsze będzie tylko idolem sportowym (czyli postacią ze świata popkultury) i jakby się nie nadymał nie jest w stanie powiedzieć mi o świecie nic więcej niż kilka wyświechtanych frazesów. Ma prawo, jak każdy, do bycia ograniczonym niespełnioną ambicją (umrze mając w głowie stopień, który pozbawił go podium pucharu świata), tylko po co truć o tym na forum publicznym.
Z poważaniem,
Rafał K.