Ale z tym koleżeństwem to moim zdaniem akurat nie ma co się tak strasznie czepiać. Sądzę, że koleżeństwo jest tu przywołane w tym samym duchu, w jakim powstał zwyczaj mówienia sobie "cześć" na szlaku, mimo, że przecież miażdżącej większości mijanych ludzi nie znamy, ba, a prawem statystyki istotna ich część to @#$%&.
A jednak mówimy "cześć!".
W tym nieszczęsnym kodeksie koleżeństwo ma wymiar normatywny. Chodzi o to, by instruktorzy byli kolegami w takim zakresie, by mogli siedzieć naprzeciw siebie przy stole i by nie latały nad nim noże. Jako, że szkolenia właściwie zawsze odbywają się w oparciu o bazę noclegową, zdrowa atmosfera również na taborze jest ważna. Oczywiście to wezwanie jest utopijne, ale myślę, że nie stanowi ono problemu ani kompromitacji autora kodeksu.