astrodog Napisał(a):
> Niedokładnie. Lekarze mają swój kodeks etyczny.
> To skladana przysięga Hipokratesa jest dla nich
> ważniejszym momentem, niż zapisy kodeksu karnego
> straszące odpowiedzialnością.
Porównujesz nieporównywalne. Składanie przysięgi to wynikająca z tradycji uroczystość, ma wymiar emocjonalny, a jej treść ma drugorzędne znaczenie.
Z kolei zapisy kodeksu karnego to konkret, w którym nie liczą się emocje (ani żaden moment) - liczy się treść. Z reguły stawiana jest ona przez lekarzy znacznie wyżej, niż treść dowolnej przysięgi. Lekarz nie poda pacjentowi niedozwolonego leku ani nie wykona eutanazji, nawet jeśli (zgodnie z jego wiedzą i wiarą) byłyby to działania wynikające wprost z przysięgi - z czegoś tam o kierowaniu się dobrem pacjenta.
Na marginesie, sama przysięga Hipokratesa to historia. W Polsce od dawna składa się Przyrzeczenie Lekarskie, które tylko potocznie
nazywane jest przysięgą Hipokratesa. I są to również same ogólniki, na szczęście krótkie. O wiele ważniejszy (merytorycznie, nie
emocjonalnie) jest Kodeks Etyki Lekarskiej. Zarówno przyrzeczenie, jak i ów kodeks, można znaleźć tutaj:
[
www.portalmed.pl]
> Kodeks etyczny ma sens - przypomina o tym co
> ważne - nie materiał dowodowy i przepisy ale
> zwyczajnie (i w przybliżeniu) to co zawiera się
> w spisie wartości, nakazów i zakazów zwanych
> właśnie kodeksem etycznym tej czy innej grupy
> zawodowej.
Kodeksu etycznego nie powinno się jednak mieszać z górnolotnymi frazesami - jeśli instruktorzy chcą mieć jakieś ceremonie, ślubowania, to owszem - ale tu najwłaściwsza byłaby krótka forma (coś, jak przyrzeczenie lekarskie - dosłownie kilka linijek tekstu). Natomiast sam kodeks etyki powinien być traktowany bardziej konkretnie, wręcz jako zbiór wytycznych i przepisów wewnętrznych, których złamanie może grozić określonymi konsekwencjami. Nie widzę sensu łączenia takich konkretów z "duchem koleżeństwa" i innymi abstrakcjami.
> Ten dokument z założenia jest ułomny w swojej
> nieporadności wyrażenia tego, co nazywamy
> człowieczeństwem.
:-) Ładnie to ująłeś. W każdym razie lepiej, niż ów kodeks
ujmuje wzmiankowane człowieczeństwo. Póki co, może lepiej w ogóle go nie ujmować, albo ujmować w formie symbolicznej (ograniczonej do zgrabnie oszlifowanego minimum), niż wtłaczać takie próby w mulistą retorykę rodem z PRL. W końcu chodzi o jedno - instruktor ma być człowiekiem. A nawet "gościem".
> Nie to jest jednak ważne i choćbyś nie wiem ile
> szedł - nie dojdziesz.
Nie zrozumiałem.
Pozdr.
Dzięki nauce wylatujemy w kosmos,
dzięki religii wlatujemy w budynki.