Habibek Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Zdarzyło mi się tej wiosny lecieć pomiędzy
> punktami na ferracie w Leukerbadzie. Wyleciał
> pręt zbrojeniowy wbity w ścianę jako stopień z
> niemałym jej kawałkiem. To był lot w pionie,
> jakies 5, 6 m do kolejnego punktu poręczówki.
> Być może z zasady powinien byc mniejszy niż 2
> (mówie o WO) dzięki absorberowi.. ale nie był.
> Kompresyjne złamanie kręgu lędźwiowego
> leczyłem 4 miesiące. Na ferratę w dzień
> restowy pewnie się nie wybiorę więcej ;)
Dzięki Bogu przeszedłem kilka ferrat i na żadnej nie poleciałem,
a stres jest (może dlatego nie poleciałem :-) ),
bo prawdę mówiąc absorbery zwyczajnie nie budzą mojego zaufania,
męczą mnie zawsze generalnie trzy wizje:
a) połamanego absorbera (używam płytki KONGa i własnej lonży z dynamika)
b) pękniętej liny
c) połamanego karabinka
ergo - głównie lotu do gleby.
U ciebie wnioskuję nie zdarzyło się nic z powyższych
absorber "zadziałał" tylko coś nie tak jak by się chciało.
Serio będę wdzięczny jeśli się podzielisz bolesnym doświadczeniem,
bo to się zwyczajnie może mi i komuś innemu przydać.
Jaki absorber miałeś? Jak założony? Uprząż biodrowa czy pełna?
KONG twierdzi, że absorber z liną w pięciu otworach ma siłę hamowania 500 KG,
a w czterech - 400 KG, "na oko" powinno wystarczyć by na metrze zatrzymać lecącego człowieka,
zanim luz wybierze się do końca.
Pozdrawiam!
Gruby