dr know Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> pytanie podstawowe jest takie - czy organizacja zrzeszająca miłośników gór powinna miec
> status związku sportowego, z całymi tego konsekwecjami?
> czy status związków sportowych powinny miec tylko te dyscypliny w których organizowane sa
> zawody;
Dokładnie o to chodzi. Między sportowym (zawodowym) zrzeszeniem z całą tego otoczką (zawody, sędziowie, widownia, sponsorzy, burokracja), a "organizacją miłośników" jest różnica fundamentalna, dużo istotniejsza niż między amatorem-skiturowcem, a amatorem-speleologiem.
Ta ostatnia organizacja powinna być w miarę masowa, analogicznie jak się to stało w DAV (700 tys. członków) czy OeAV (ponad 300 tys.), co nawet przy małych składkach daje sporą "siłę przebicia". U nas organizacji oficjalnie podających się za "spadkobierców" TT jest co najmniej trzy (!), w tym jest to PZA.
Sportowe zrzeszenie niewiele ma wspólnego z ideami Żóławskiego (co widać gołym okiem, choćby z powodu ciągłych "wojen podjazdowych" - raczej jest ich zaprzeczeniem) i generalnie wymaga znaczącego sponsoratu z zewnątrz. To samo zresztą dotyczy nie tylko "zawodników", ale także ludzi zajmujących się podobną działalnością zawodowo (przewodnicy, trenerzy, instruktorzy etc.). Oczywiście, i zawodnik i instruktor może być w "organizacji miłośników", ale nie może tam oczekiwać tego, co daje "zrzeszenie sprotowe", czy też związki zawodowe.
Dla mnie zawody wspinaczkowe nie różnią się od zawodów PZLA, a z górami to ma taki związek jak np. praca Chińczyka, który siedzi na taśmie produkującej plecaki dla "Karrimora" :)
Pytanie jest takie: czym właściwie jest i ma być PZA? Najprościej do diagnozy byłoby popatrzyć na elementarną statystykę: ilu członków mają kluby PZA i ilu z nich zajmuje się np. startowaniem na zawodach wspinaczkowych? Problem jest taki, że ja od dawna nie jestem w stanie takich prostych danych znaleźć (oczywiście, może nie umiem szukać?). Ale "na oko" wydaje mi się, że ludzi startujących w zawodach jest niewielki odsetek. W efekcie ani jedna ani druga grupa członków nie jest zadowolona i dość łatwo można zaatakować tzw. "władze", zresztą demokratycznie wybrane...
:)