Wracając do tematu, wywołanego fragmentem mojego artykułu - uważam, że kilka dróg o wielkim znaczeniu historycznym, będących kiedyś standardowymi tradami, powinno być pozbawione ringów, które obok nich obecnie tkwią. W artykule wspomniałem Lewą Rysę na Jastrzębniku i Rysę Babińskiego w Bolechowicach.
Całkowicie obitych dróg tego kalibru w wapieniu nie ma o wiele więcej - nie wiem, jaki jest status historyczny Nitki, Rysy Nowaczyka na Małpiej Ściance czy Rysy Kowalewskiego na Babie - jeśli porównywalny do Babińskiego, to takie drogi również powinny być pozbawione ringów. Ale, jak już ktoś słusznie zauważył, ilościowo temat jest marginalny - myślę że konsultacje środowiskowe, biorące pod uwagę aspekt historyczny i "asekurowalność" pozwoliłyby na wskazanie nie więcej niż 20 dróg bezwględnie zasługujących na wyczyszczenie i to być może w skali całej Polski z Mnichem włącznie ;-)
Większy problem mam z nieszanowaniem "strefy ochronnej rys" w przypadku innych megaklasyków jak Życie na Gorąco na Jastrzębniku czy Pałac Kultury na Cimie. Ja wiem, że każda nowa droga cieszy nie tylko autora, ale czy na prawdę nie dało się trochę dłużej pomyśleć, gdzie umieścić przeloty na Falstarcie czy na Pulsie Jazzu, żeby asekurowały trudne ruchy w płycie, ale równocześnie nie znajdowały się w zasięgu ręki z komfortowych pozycji wpinkowych w rysie? Co gorsza błędy przeszłości są ciągle powtarzane - doszły mnie słuchy, że niedawno zniszczono w ten sposób Wielkie Zacięcie i Rysę Klamera na Zegarowych w Smoleniu. Wyśmienicie asekurowanych rys, ważnych historycznie, w zasięgu których coś się srebrzy jest w Polsce znacznie więcej niż 20. Nie chciałbym rozwiązań rodem z Saksonii o "przepisowej" odległości między drogami, ale na Jurze wiele jest dróg tak absurdalnie wciśniętych, że sama przyjemność wspinania płynąca z elementarnej logiki linii powinna skazać te wybryki na zapomnienie, a tak się nie dzieje. Ringi widać nobilitują.
O ile dwa powyższe tematy (czyszczenie całkowicie i częściowo wyekwipowanych rys o największym kalibrze historycznym) wymagają moim zdaniem konsensusu środowiskowego, to absolutnie nie zgadzam się z Olgierdem, że środowisko (czy co gorsza pojedynczy ekiper) ma prawo zadecydować za żyjącego autora, czy jego droga poprowadzona jako tradycyjna ma zostać obita czy nie. Ja większość swoich tradów w reekwipowanych kompleksowo ogródkach udostępniam do obicia, ale szanuję również zdanie przeciwne, i to nawet w kontrowersyjnej dla mnie kwestii stanowisk (cassus 2+1 an Mnichu).
Natomiast stanowiska zjazdowe z dwóch ringów kończące drogi tradycyjne w wapieniu chciałbym upowszechnić z trzech powodów:
- utylitarnego: giełganie się ze stanowiskami na naszych rzęchastych wierzchołkach skał znacznie spowalnia wspinanie, ponadto stanowisko trzeba wnieść na szpejarkach i plecach podczas wspinania (pomijam niezbyt uczciwe przejścia po rzuceniu uprzednio z wierzchołka dłuugiej pętli);
- przyrodniczego: po co niepokoić to co rośnie i pełza w wierzchołkowym rzęchu, skoro można to zostawić w spokoju;
- ideologicznego: niech rysa zakończona stanowiskiem będzie dla kolejnych ekiperów sygnałem, że na tej drodze nic już nie należy osadzać oraz przypomnieniem, że wytyczając drogi po lewei i po prawej od rysy należy się zastanowić przed wbiciem każdego ringa, czy nie została naruszona "strefa ochrony rys".
Pzdrw,
m.b.