seler Napisał(a):
> > Nie wiem, na razie stawiam granice tylko sobie -
> > nie innym.
> Jak to? Przeciez probujesz "unormowac" kwestie
> tego ktore drogi wolno a ktorych nie wolno obijac.
Wyrażam swoją opinię, a nie "próbuję unormować."
> Ja wychodze z zalozenia ze to Autor ma prawo
> decyzji, a gdy nie moze zabrac glosu, powinien byc
> uszanowany
> styl pierwszego klasycznego przejscia.
A ja z takiego założenia nie wychodzę. Autora się szanuje
w granicach rozsądku. Gdy jakiś mocarz dla zabawy przeżywcuje
w dziewiczym terenie piątkową drogę, to niby trza go pytać
o zdanie, czy drogę wolno obić? Skały nie tylko do mocarzy
należą.
> Do niektorych drog/trudnosci trzeba dorosnac i tyle.
Jeśli między trudnościami tej samej drogi skałkowej
pokonywanej na wędkę, a prowadzonej z dołu,
jest psychiczna przepaść, to znaczy, że droga jest źle
obita, a nie, że trzeba do niej dorosnąć.
Tego rodzaju dorastanie zostawmy sobie na góry.
Rozumiem, że jesteś zwolennikiem podejścia
brytyjskiego - na szczęście w PL jesteś w
zdecydowanej mniejszości. Nawet Biedruń
(z tego co mi się wydaje) nie ma aż takiego
parcia na robienie w PL dróg skałkowych klasy X.
> Skad wiesz? Ja sadze ze znalazlaby sie pewnie
> niejedna VI.5 ktora daloby sie zrobic trad, inna
> sprawa czy juz zostaly obite.
> Uzywajac proponowanej przez Ciebie logiki zasad
> obijania, nigdy sie E7 bysmy nie doczekali bo to
> juz jest limes dla-prawie-kazdego.
W odróżnieniu od Ciebie zwisa mi czy takie drogi w Polsce
powstaną. A w ogóle to miałem na myśli nie tyle same
trudności, które jeszcze się daje u nas pokonywać na własnej,
tylko fakt, że skala E jest brytyjska - tu się wycenia w skali
Kurtyki, i tyle.
> Rownaj w gore kominiarz, nie w dol.
Znaczy im więcej dróg, na których da się ubić, tym bardziej w górę?
Nie mam takich aberracji. Seler, a próbowałeś kiedyś przebiegania
przed pociągiem? To jest dopiero adrenalina. Co tam wspinanie.