Polecam artykuł z Tygodnika Podhalańskiego:
Szpiglasowa rozliczona
Komisja Powypadkowa stwierdza, że przyczyny wypadku były obiektywne. Akcja od samego poczštku była prowadzona poprawnie - czytamy w protokole komisji, która badała okolicznoci mierci dwóch ratowników TOPR pod Szpiglasowš Przełęczš 30 grudnia ubiegłego roku. Szecioosobowš komisję powołał Zarzšd TOPR niespełna tydzień po wypadku. Przewodniczšcym został Mieczysław Kołodziejczyk (szef instruktorów TOPR). W skład komisji weszli ponadto - Kazimierz Gšsienica Byrcyn (ratownik o długim stażu i dużym dowiadczeniu górskim), Maciej Pawlikowski (himalaista, instruktor BHP w TOPR), Piotr Konopka (ratownik, członek UIAGM), Jan Kostka (profilaktyk Tatranskej Horskej Sluby) oraz Karol Chvala (szef THS rejonu Żarskiej Doliny). Przypomnijmy, że 30 grudnia 2001 r. lawina spod Szpiglasowej Przełęczy zasypała dwoje turystów z Gdyni. Na pomoc wyruszył ze schroniska w Pięciu Stawach młody ratownik Stanisław Krzeptowski Sabała i ratownik-kandydat Jarosław Lech. Obaj dosyć szybko namierzyli pod niegiem i odkopali zaginionych. Podjęli próbę ich reanimacji, niestety bezskutecznš. Z powodu coraz silniejszej nieżnej zadymki schowali się w płachcie biwakowej, utrzymujšc łšcznoć radiowš z podchodzšcymi od dołu ratownikami. Nadszedł wieczór, zrobiło się już całkiem ciemno. Kolejna lawina w odległoci 15 minut marszu od miejsca pierwszego wypadku porwała całš wyprawę - omiu toprowców. Dwaj z nich - Marek Łabunowicz i Bartek Olszański - ponieli mierć przyduszeni zwałami niegu. Szeciu pozostałych - Jan Krzysztof, Maciej Cukier, Grzegorz Bargiel, Henryk Król Łęgowski, Edward Lichota i Andrzej Lejczak - wygrzebało się z lawiniska o własnych siłach lub z pomocš kolegów. Komisja Powypadkowa starała się odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: czy kierownik wyprawy Jan Krzysztof w prawidłowy sposób podjšł decyzję o kontynuowaniu akcji w nieżnej zamieci, przy zapadajšcym zmroku, wiedzšc jednoczenie, że nie powiodła się próba reanimacji zasypanych turystów. Członkowie komisji zwrócili uwagę na dwie podstawowe przesłanki tej decyzji. Pierwsza to - małe dowiadczenie ratowników, którzy pozostali na miejscu wypadku (czekali w płachcie biwakowej na przybycie wyprawy). Druga, zwišzana z tš pierwszš, to - wštpliwoci dotyczšce prawidłowej oceny zgonu ofiar wypadku. Ocenione zostało ponadto wyposażenie i wyszkolenie ratowników. Wszyscy posiadali właciwy ekwipunek i wyposażeni byli - stwierdza komisja - w detektory lawinowe, sondy, łopaty i apteczki. Wszyscy postępowali - zgodnie z wiedzš ratowniczš i sztukš medycznš. Komisja przeanalizowała też drogę i sposób podejcia w rejon wypadku. Między ratownikami zachowano odstępy kilkunasto- do kilkudziesięciometrowych w celu zminimalizowania ryzyka spowodowania lawiny - czytamy w protokole. Wybór innej drogi podejcia, np. pod Miedzianym - zapisano dalej - wydaje się znacznie bardziej niebezpieczny, w przeszłoci było tam kilka wieloosobowych miertelnych wypadków lawinowych. Na tej podstawie sformułowana została opinia w całej tej sprawie najważniejsza: Komisja Powypadkowa stwierdza, że przyczyny wypadku były obiektywne. Akcja od samego poczštku była prowadzona poprawnie, z zaangażowaniem wszelkich możliwych rodków ludzkich i technicznych. Będšc w pobliżu poszkodowanych turystów z Gdyni (i wiedzšc, że już nie żyjš), mimo złych warunków atmosferycznych akcję kontynuowano, gdyż taka jest kilkudziesięcioletnia praktyka w ratownictwie tatrzańskim. W końcowej częci protokołu znajdujemy też kilka wniosków do ewentualnego rozważenia na przyszłoć. Po pierwsze - członkowie komisji postulujš wydzielenie specjalnych rodków, sprzętu i etatowego personelu do prognozowania lawin. Obecnie robiš to ratownicy TOPR w ramach swoich bieżšcych obowišzków, współpracujšc z służbami IMGW oraz TPN. Po drugie - jak czytamy w protokole - należy spowodować powstanie zapisu w rozporzšdzeniu Rady Ministrów, że wyprawa ratunkowa może nie wyruszyć przy trzecim stopniu zagrożenia lawinowego, a szczególnie w nocy. Jan Krzysztof jest zwolennikiem takiego zapisu. - Trzeba odwrócić sytuację - mówi naczelnik TOPR - teraz kierownik wyprawy musi tłumaczyć się przed opiniš publicznš, dlaczego przerwał akcję, w przyszłoci powinien raczej uzasadniać, dlaczego kontynuował wyprawę mimo zagrożenia lawinowego. Różnica doć istotna przy podejmowaniu trudnych decyzji. Ratownicy słowaccy proponowali, aby przyjšć zasadę, że nie prowadzi się akcji przy czwartym stopniu zagrożenia lawinowego oraz przy stopniu trzecim w nocy. - Nie może być jednak żadnego rygorystycznego przepisu, który zabraniałby podejmowania akcji ratunkowej np. przy czwartym stopniu zagrożenia lawinowego - twierdzi Jan Krzysztof. Podobnego zdania jest Mieczysław Kołodziejczyk. - Nawet przy pištym stopniu zdarzajš się w górach miejsca wywiane gdzie nie ma żadnego zagrożenia lawinowego - wyjania szef instruktorów TOPR-u. Ostatni wniosek nie ma bezporedniego zwišzku z wypadkiem pod Szpiglasowš i nie uzyskał jednogłonej akceptacji wszystkich członków komisji. Proponuje się w przypadku niesprecyzowanych zgłoszeń, na wzór policji, stosować zasadę 48-godzinnego oczekiwania na dokładniejsze informacje. - Jestem przeciwny stosowaniu takiej zasady w ratownictwie górskim - mówi Jan Krzysztof. - Nie uciekniemy od indywidualnego rozpatrzenia każdej sprawy - dodaje Mietek Kołodziejczyk - ani od jednoosobowej odpowiedzialnoci ratownika, który musi podjšć decyzję o rozpoczęciu akcji ratunkowej lub jej zaniechaniu. Ja osobicie nie mam problemu z rozpoznaniem fałszywego zgłoszenia. W tym samym punkcie protokołu znalazł się też postulat, aby obcišżać sprawców kosztami niepotrzebnych wypraw. Wniosek ten nie budzi kontrowersji wród ratowników, ale jego realizacja wymagałaby zmiany obowišzujšcego w Polsce prawa. Wracamy więc do dyskusji trwajšcej już ponad dziesięć lat na temat finansowania ratownictwa górskiego w powišzaniu z odpowiednim systemem ubezpieczeń dla turystów, narciarzy i taterników.
Marek Grocholski