Nie za bardzo rozumiem, jak mozna miec az takie watpliwosci co do tego czy ci zasypani delikwenci zyja. Nie mam w tej sprawie absolutnie zadnego doswiadczenia, ale wydaje mi sie absurbem, ze ratownicy nie byli w stanie tego stwierdzic. Pozatym niby jak mieli by byc pomocni ci bardzij doswiadczeni? Maja bardziej czule palce do sprawdzania pulsu czy jak?
No i jeszcze jedno. Mam takie dziwne wrazenie ze ci faceci nie wybrali sobie tej pracy tylko dlatego, bo nie bylo zadnej innej. Ryzyko przeciez zawsze jest w nia wpisane, niezaleznie od tego czy wychodzi sie przy drugim czy piatym stopniu zagrozenia, niazaleznie od stazu i doswiadczenia. I zaloze sie ze oni wykonuja ta prace bo lubia to ryzyko. Przynajmniej ja dlatego sie wspinam. To ze wypadki smiertelne nie zdazaja sie codziennie to tylko zasluga rachunku prawdopodobienstwa. I mysle ze jakies procedury niewiele tu pomoga.