Jak mozna przeczytac w piatkowej Wyborczej ojciec jednego ze zmarlych ratownikow TOPR w lawinie 30 XII uwaza ze podczas akcji ratunkowej popelniono bledy i zada w tej sprawie sledztwa.
Mozna sie spodziewac, ze interesy korporacyjne (tj. toprowsko pza-owsko-instruktorskie) wezma gore i nie doczekamy sie rzeczowej dyskusji na ten temat. Tymczasem sprawa wydaje sie warta dyskusji, chocby po to aby ustalic odpowiednie procedury i nie popelniac bledow (jezeli takie sie zdarzyly) w przyszlosci.
Fakty jak sie wydaje sa nastepujace:
-III stopien zagrozenia lawinowego;
-2 zasypanych turystow juz nie zylo, co stwierdzilo 2 ratownikow, TOPR, ktorzy dotarli pierwsi na miejsce.
-nastepnie wyruszyla wyprawa (8 os.) z Zakopanego, na czele z Janem Krzysztofem, naczelnikiem TOPRu
-lawina porwala 3 ratownikow, w tym naczelnika, ktory przezyl - pozostala dwojka - nie.
Kwestie do rozstrzygniecia sa nastepujace:
-czy nalezalo wysylac ratownikow po 2 trupy w warunkach zagrozenia;
-czy nalezalo obierac droge podejscia na nartach w terenie lawiniastym, zamiast podchodzic bokiem przy skalach, ewentualnie poreczujac.
W dyskusji warto skupic sie na tych rzeczowych kwestiach, zamiast wpadac w emocje (jak Wiktorowska z PZA) i mowic o sluzbie i narazaniu skory - wszystko mozna robic lepiej lub gorzej.