kali Napisał(a):
> Załóżmy więc przypadek:
>
> Prowadzący wychodzi 20m nad półkę i leci.
> Partner skacze ze stanu na 3m aucie (aby
> zmniejszyć długość lotu), a prowadzący
> niestety wyrywa wszystkie przeloty i szczęśliwie
> (?) mija półkę lecąc dalej.
Ale wymyśliłeś... Po co w ogóle skakać ze stanu, gdy prowadzący jest 20 m. nad nim i ma pod sobą przeloty? Może i miałoby to sens, gdyby ostatni przelot był jakieś 11 m. nad stanem, ale gdy przelotów jest więcej, a przy tym są raczej słabe, to bardziej wskazany byłby podskok do góry, niż zeskok w dół.
Skacząc w dół zwiększasz prawdopodobieństwo wyrwania przelotów, zarówno tego ostatniego, jak i początkowych (chyba, że pierwszy przelot jest pewny - np. punkt wysyłowy).
A już szczególnie niepokojąco brzmi koncepcja skakania na 3m aucie. Jeśli jest napięte to skok nie ma sensu, a jeśli jest luźne, to jest ryzyko, że każdy z was uszkodzi się niezależnie i nie będzie komu zadzwonić po śmigło. Co innego być poderwanym do góry ze spoczynkowej pozycji na stanie, a co innego w chwili, gdy leci się w dół z półki i jeszcze trzeba utrzymać przyrząd. Skakanie ze stanu może mieć sens gdy partner jest względnie blisko, ale 20 metrów?