Witam.
Lekko poza temamtem, gdyż rzecz nie dotyczy wspinania, ale turystyki górskiej tj. przed siebie, a nie do góry.
Czy ktokolwiek z Was ma doświadczenia w samotnych wyprawach w góry zimą? Nie chodzi tu oczywiście o zimowy spacer na oddalony o pół godziny uczęszczany wierzchołek, ani też solowy wspin ale turystyczne wyjście, tyle że na wiele dni. Pakujemy się na, powiedzmy, 2 tygodnie, razem z całym sprzętem, namiotem itd. i ruszamy do Komańczy, a nastęnie idąc szlakami Beskidu kierujemy się do Krynicy. Wędrówka zajmuje nam przykładowo 7-8 dni. Nocujemy w namiocie, gotujemy na maszynce i żyjemy jak to w górach, ale zdani wyłącznie na siebie, bo w mniej uczęszczanych masywach zimą można nie spotkac nikogo cały dzień. Tak by to wyglądało.
Czy ktokolwiek z Was ćwiczył coś podobnego? Czy uważacie to za rozsądne (o ile chodzenie po górach może takie być...)? Może moglibyście podzielić się jakimiś doświadczeniami? Na co zwrócić uwagę? Jak ułatwić sobie wędrówkę górami (narty, rakiety)? Nie pytam o pojedynczy aspekt takiej działalności np. tylko o biwaki, ale o całokształt takiej wyprawy.
Jestem dość doświadczonym turystą ale początkującym taternikiem, chodziłem po górach zimą, mam minimalne doświadczenie w używaniu nart turowych.
I drugie pytanie - czy ktoś z Was, celem obniżenia masy bagażu, spał zimą pod samym tropikiem namiotu, rozkładając się pod takim tropikiem bezpośrednio na śniegu?
Pozdrawiam
Sołtys
lukaszsupergan.com