Panowie,
czy uważacie za rozsądne propagowanie aktywności typu drytooling w miękkiej, wapiennej skale? Czy naprawdę tak trudno sobie wyobrazić, że nawet przy założeniu najlepszej woli i umiejętności uprawiającego ten proceder, skała i tak będzie uszkadzana?
Wysuwany jest często argument, że nowoprzygotowane pod DT drogi są pozarastanymi rzęchami, które nie mają z punktu widzenia klasycznego wspinania, żadnego znaczenia. Ale czy tak trudno sobie uzmysłowić, że propagując DT nawet na tych rzęchach narażacie tym samym inne klasyczne (nie tylko sąsiednie) drogi? Zrozumcież, że ludzi bez wyobraźni nie brakowało, nie brakuje i brakować nie będzie. Zawsze znajdą się tacy, którym nie wystarczy wyżycie się na rzęchu.
Czy, w imię treningu przed Tatrami, jesteście w stanie zaakceptować nieodwracalne zniszczenia jakie dokonuje w skałkach DT? Czy nie widzicie, że pomimo iż drytoolingiem zajmuje się stosunkowo mało osób to zniszczenia są aż nadto widoczne. Czy wg Was zwracanie uwagi błądzącym wystarcza by uchronić klasyczne drogi przed dewastacją? Długo planujecie zwracać tę uwagę?
Takie pytania można mnożyć, zastanówcie się nad tym.
Na koniec mam pytanie do Adminów.
Myszo, Sprockecie, szanuję i cenię sobie Wasze przywiązanie do braku cenzury na Brytanie. Niemniej jednak uważam, że zamieszczając niusy o drytoolingu na Jurze promujecie go niejako tamże. Może już czas porzucić rolę beznamiętnych, neutralnych obserwatorów opisujących rzeczywistość jaka by ona nie była. Warto by się było opowiedzieć po którejś ze stron tym bardziej, że siłą rzeczy macie ogromne możliwości wpłynięcia na rozwój wydarzeń. Albo akceptujemy DT na Jurze z pełnymi konsekwencjami albo się umawiamy, że ograniczmy go do minimum (np. do trawiastych ścian Zakrzówka). Zamieszczanie kolejnych niusów o DT na Jurze spowoduje że coraz więcej osób, myśląc że jest to OK, będzie to robić. Z wiadomym dla skały skutkiem.
PTR