Wojtku, drzewiej też przecież bywali "mistrze".
Nie zapomnę, jak kiedyś poszliśmy po zespół, co utknął na Granatach. Klasyczna przypadek "psyche siadła", ale jeden oświadczył, że nie dali rady ani iść wyżej, ani się wycofać, bo mu się odnowiła kontuzja z Alaski (w latach osiemdziesiątych Alaska to było coś...). Sprowadzaliśmy ich ostrożnie, gość ledwo szedł, utykając boleśnie (ale szedł, twardziel). Tylko jak zrobiliśmy krótki postój nad Stawem i ruszyliśmy ponownie, to zapomniał, na którą nogę ma utykać...
A z "Murowańca" już uciekał o własnych siłach całkiem żwawo, bo ciągnął zeń łacha, kto żyw.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2019-09-21 13:57 przez PrzemekK.