21 sty 2017 - 13:20:10
|
Zarejestrowany: 7 lat temu
Posty: 751 |
|
andrzej Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Nie robiłem przejścia rekordowego. Chciałem
> przejść w ciągu to na czym byłem wcześniej.
> Była to przygoda życia, zgodnie z określonymi,
> moimi wewnętrznymi regułami. Napisałem w
> Górach, że nikogo nie namawiam ani nie
> powstrzymuje do powtórzeń. Trochę jak na
> ulotce lekarstwa - takie przejście może mieć
> wpływ na Twoje życie.
> Nikt przed Tobą mnie nie pytał o to ile razy
> zjeżdżałem. Dla mnie jest to sprawa
> marginalna, 5-10-15. Prawda jest taka, że,
> jeśli idziesz tą GRAŃ z maksymalnie
> wyszczuplonym sprzętem, to zjazdy zapadają w
> pamięci bardziej niż samo wspinanie. Oglądnij
> sobie film z przejścia Słowaków z 2013 roku i
> ich zjazd Żabim Koniem. Poczytaj o zjeździe
> ekipy z 1960 roku przez uskok Wschodniego
> Żelaznego Szczytu.
> Mnie zabrakło liny na zjeździe na Przełęcz w
> Ostrym, później nie mogłem ściągnąć liny po
> zjeździe z Ganku - nawalczyłem się tam okrutnie
> i na pewno to będę z tego przejścia pamiętał.
>
> AM
I tu się pojawia zasadnicze pytanie: o celowość pokonywania zjazdami uskoków GGT, które można względnie łatwo obejść (uskoki - czyli formacje, a nie całe obiekty topograficzne). "Kanoniczne" trzymanie się "idealnego ostrza" (które miejscami nim być przestaje np. w uskokach o charakterze ścianowym), sprawiło, że zakopiańczycy w 1960 r. zdecydowali się na przebycie krzesanicy Wschodniego Żelaznego Szczytu zjazdami, traktując to jako „problem nr 1 wyprawy” - wg kroniki S. Obrochty. Ale kwintesencją taternictwa jest wspinanie w pionie. Przecież w historii alpinizmu nikt nie robił przejść ścianowych zjazdami!
Zjazd to ostateczna konieczność z miejsc, z których nie da się względnie łatwo i bezpiecznie wydostać bez użycia liny. Technika nie pozbawiona istotnego ryzyka, o czym świadczą setki wypadków zjazdowych z wielu przyczyn (wystarczy wspomnieć wyjechanie z liny Jana Wolfa...). Zjazd nie powinien więc być nadużywany - również w przejściach graniowych. Ponurym memento był już jeden z pierwszych głośnych wypadków taternickich: Jenő Wachtera w 1907 r.
Obejście uskoku WŻSz nie obniża klasy przejścia GGT. Trzeba docenić odwagę zakopiańczyków, że zaryzykowali karkołomne zjazdy "w kluczu", by trzymać się możliwie blisko ostrza. Ale o wiele większym wyczynem było w 1989 r., przy przejściu Głównej Grani Tatr Wysokich, załojenie uskoku przez Andrzeja Dutkiewicza, Jacka Janię i Krzysztofa Pilawskiego, którzy wycięli „jakiś szaleńczy wariant OS VI+ (wyprostowali u dołu wariant Zlatnika i Tillego z 1948 r.)” – wg G. Głazka (Optymista nr 10/1991) – „zespół padł ofiarą zbyt dosłownego pojmowania »ostrza grani«”.
Nie przypominam już zimowych wyczynów Słowaków, bo pisałem o tym w jednym z pierwszych moich postów na tym forum [
wspinanie.pl]. A pozostało to jakoś dziwnie bez echa...
Pozdrawiam
T.
Zmieniany 3 raz(y). Ostatnia zmiana 2017-01-21 14:11 przez FunThomas.
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty