"Czy to oznacza że zeszłoroczni "Rekordziści" z GGT Artur Paszczak-Adam Pieprzycki przeszli tylko niecałą połowę Głównej Grani Tatr?"
No taki tor rozumowania jest jednak błędny. To oznacza jedynie, że autorzy przejścia nie są skorzy do transparentności w jego kontekście, szczególnie odnośnie pokonanej trasy. W prasie co prawda Artur mydli czytelnikom oczy, ale szczegółów, jak nie było, tak nie ma.
Wszystko idzie do przodu. Znajomość Tatr również, a co za tym idzie, wymagania stawiane autorom wybitnych w nich osiągnięć. Ot, cały problem jest.