Byłem. Przeszedłem jajami po ringach tam gdzie się dało, ale jak się okazuje i tak to nie wystarczyło (?). Patenty dostałem od osobnika, który drogę zrobił i nie wyglądało, że podaje złośliwie / specjalnie złe patenty, więc zaufałem mu - taka moja natura. Wspominał o różnych abstrakcyjnych ogranicznikach na tej drodze które uszanowałem, ale jak widać nie o wszystkich - nie wiedział, nie chciał powiedzieć, zrobił tak samo bo to wydawało się logiczne - kto wie?!.
BTW - do takich dróg powinien być album z ilustracjami z poprawnego przejścia lub film z jedynym właściwym przejściem. Skoro chwyt jest w zasięgu ręki, będąc rzeczonymi jajami przy ringu, to wybacz, ale nie zastanawiam czy on jest, choć widać powinienem :) - toż to takie logiczne i narzucające się z samego dołu przecież. Zresztą dyskusja nieaktualna, bo wychodzi na to, że tego chwytu już nie ma... erozja młotkowa. Przynajmniej teraz już wiem co to za monotonnie uderzająca o skałę erozja była, kiedy wspinałem się po gminnej stronie doliny. Świetna robota!! Teraz już nie będzie dylematu. Rozwiązanie genialne w swojej prostocie. Przyjść, ujebać chwyt, rozwiązać problem - iście dżentelmeńskie i ratujące tyle poprawnych przejść w przyszłości. Jestem pod wrażeniem.