$więty Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Sprocket Napisał(a):
> --------------------------------------------------
> -----
> > mamy do czynienia ze
> > sporem dotyczącym, ogólnie mówiąc, etyki
> > wspinania - "kuć czy nie kuć - oto jest
> pytanie".
>
> Kucie sztucznych chwytów i stopni niewiele się
> różni od osadzania stałych punktów.
> Jedno i drugie jest paskudne estetycznie, chociaż
> spity i łańcuchy znacznie bardziej
> Argument, że drogi podkute być może ktoś
> kiedyś przejdzie bez tych ułatwień blednie
> w zestawieniu z argumentem, że ktoś kiedyś
> przejdzie drogi obite bez korzystania z
> tego żelastwa. Czyż nie???
> Jeśli uważamy że sztuczne punkty asekuracyjne
> służą bezpieczeństwu, to musimy
> też się zgodzić, że sztuczne chwyty też
> spełniają jakąś funkcję. Dla skały, której
> nikt nie pyta o zdanie, jest absolutnie bez
> znaczenia z jakiego powodu jest maltretowana...
> W$
Mylisz się. Nie chodzi o skałę. Chodzi o tę kluskę w gardle gdy budzisz się rano by zmierzyć się ze swoim marzeniem. Z drogą. Na Twoim limicie... albo poza nim. Nie wiesz tego. Dlatego jest kluska. Frustracja gdy jednak nie puszcza. Jeszcze większa gdy nie puszcza przy próbowaniu kolejnych patentów. Przychodzi w końcu ta ohydna myśl - jestem za słaby. PORAŻKA. Potem przychodzi zima, panel i ładowanie. Wracasz i ...pojawia się światełko w tunelu. Znowu wracasz i spadasz i spadasz i znowu wkurw ...ale pojawiła się nadzieja bo jest mniej beznadziejnie. To znaczy tak zwyczajnie beznadziejnie a nie całkiem...
Kujon tego nie zna. Nie ma kluski. Nie zna pytania: czy ona mnie nie przerasta. Pytanie z którym musi się zmierzyc to: WYSTARCZY FAKER CZY MUSZE DOKUĆ DWÓJKĘ?
To o to się rozbija a nie o to co boli skałę. Decyzja o zrzucenie gruzu, obicie linii to rzemiosło i ciężka praca na rzecz nas wszystkich (i za to Jacku niezmiennie szacun), ale jesli dokujesz nawet tylko JEDNĄ krawądkę to na każdej następnej nowo otwieranej drodze nie ma kluski w gardle. Wygrałeś zanim spróbowałeś bo nie mogłeś przegrać. W kieszeni masz przecież polisę na sukces - dłuto.