Na wstępie zaznaczam, że się nie znam na himalaizmie. Tak sobie tylko eksperyment w głowie prowadzę.
Zarówno na shishpangmie jak i na annapurnie zespoły się rozpadły 'w trakcie roboty'. Z mojego punktu widzenia niczym się to nie różni od sytuacji na BP. Jedyne co różni te historie to tragiczny finał na BP i happy endy z shishapangma i annapurny. Wiadomo, że zwycięzcom historia zawsze wybacza ale:
Czy zatem etyczność lub brak etyki w działaniu uzależniamy od tego czy się cel udało osiągnąć? Bo to na hipokryzję zakrawa.
A może jest tak, że himalaizm jest z gruntu nieetyczny bo stawia na szali ludzkie życie?
A może jednak te historie są zupełnie inne i ja tego nie zauważam.
Tak mi się po nocy po głowie kołaczą wątpliwości...
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-10-21 01:08 przez Śmigacz.