Witam!
Pierwsza moja wypowiedź na tym forum, mam nadzieję, że nie ostatnia. Dyskusję śledzę z zainteresowaniem od samego początku(trudno jednak umieścić początek, zwłaszcza w kontekście tragicznych wydarzeń - niech zostanie na dwóch pierwszych, nieudanych atakach szczytowych na BP).
Zacznę od wypowiedzi Grześka Stelma, który nawiązuje do ataku Tomka Mackiewicza na NP. Jeden z wywiadów z Tomkiem a propos tejże wyprawy i powodów swojego wycofu zaczyna się od słów: "Martwiłem się o ludzi". Tomkowi spada telefon satelitarny, brak kontaktu w sytuacji bezpieczeństwa życia, podejmuje decyzję o powrocie. Martwił się o ludzi. Nie tylko o Marka Klonowskiego ale tych co zostali na dole. Bezpiecznych etc. Dla mnie wymowne i zrozumiałe w swojej prostocie.
Powracając do głównego wątku. Nie będę w tym miejscu analizował co i kto powinien zrobić. Chciałbym podzielić się tylko swoimi refleksjami. Gorzkimi niestety.
Niezrozumiałe dla mnie są słowa Adama Bieleckiego, który w wywiadzie dla portalu Książki Gór mówi:
"Wszyscy dogadywaliśmy się dobrze. Nasza czwórka była świetnym zespołem. Wszyscy bardzo się lubiliśmy. Dziś dla wielu osób brzmi to nieprawdopodobnie, ale łączyła nas silna więź i przyjaźń."
Niezrozumiałe w kontekście faktów na BP, a zwłaszcza takiego, a nie innego kontaktu wzrokowego przy zejściu z BP. Niezrozumiałe w kontekście rozmów z Tomkiem Kowalskim: "Tomek, jak będziesz tam siedział to zamarzniesz do rana". Zastanawia mnie jedno, czy tak się komunikuje z przyjacielem, który umiera? Zastanawia mnie drugie: czy Adam Bielecki w ogóle rozmawiał z tymi co zostali na górze? Niezrozumiałe w kontekście wizyty w domu rodziny Macieja Berbeki i późniejszego wywiadu dla "Podhale24". Dla mnie słowa o przyjaźni i silnej więzi brzmią co najmniej nieprawdopodobnie, tak samo jak te o bohaterstwie.
Idąc dalej. Kompletnie niezrozumiała jest dla mnie sytuacja obecna. O ile mi wiadomo: zaczęła się wyprawa Jacka Berberki w poszukiwaniu ciał tragicznie zmarłych. Trwają obrady komisji poświęcone tragicznym wydarzeniom na Broad Peak. W tym samym czasie dyrektor PHZ(NARODOWEGO programu himalaizmu zimowego) przygotowuje się do wyjazdu na G1 i jedzie. Nasuwa się dosyć ironiczne dla mnie skojarzenie: Czy będąc na G1, pomacha do ekipy Jacka Berbeki i zawoła: "Chłopaki, jak tam? Znaleźliście ciała moich byłych podopiecznych?". Nic dodać, nic ująć. Idąc dalej: jeżeli dla mnie niezrozumiała jest taka postawa, to jak muszą się czuć rodziny zmarłych? Co myśli sobie minister sportu, było nie było, sponsorująca ten jakże ambitny cel? Ja sam uważam za szczytną ideę, która powinna zostać zrealizowana do końca, zwłaszcza w obliczu tragedii na Broad Peak. Nasuwają się jednak w tym miejscu poważne wątpliwości, którymi podzieliłem się powyżej.
Chciałbym też zaznaczyć, iż nie należę do żadnego środowiska, wypowiadam się jako człowiek, Polak i osoba zainteresowana tematem. Chciałbym również złożyć wyrazy ubolewania rodzinom i bliskim Tomasza Kowalskiego i Macieja Berbeki. Chciałbym również dołączyć się do jakże rzadkich głosów apelujących o więcej kontroli nad własnymi słowami, emocjami i postawami, zwłaszcza odnośnie innych. Czytając wszystkie głosy zawarte w powyższych dyskusjach Ludzie Gór bardzo stracili w moich oczach.
Niniejszym wszystkich serdecznie pozdrawiam,