19 cze 2013 - 20:31:14
|
Zarejestrowany: 13 lat temu
Posty: 175 |
|
$więty Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Po dotarciu na przełęcz powstały dwa zespoły,
> w pewnym sensie
> autonomiczne. Każdy zespół miał swojego
> lidera. Można przyjąć,
> że powinność dotrzymania towarzystwa dotyczyła
> w pierwszej
> kolejności bezpośredniego partnera. Ergo
> Bielecki powinien pozostawać
> w kontakcie z mniej doświadczonym Małkiem,
> zwłaszcza podczas zejścia
> po nocy.
Ok. Czyli jak rozumiem, chodzi Ci o to, że Bielecki nie poczekał na Małka podczas zejścia. I tu się zgadzamy, że tak nie powinno się stać, ale:
1. czy to cały zespół, w tym Małek, nie powinien zacząć odwrotu wiedząc, że cel wyprawy został osiągnięty, a uczestnicy są na granicy wytrzymałości i już mocno spóźnieni?
2. decyzja o rozdzieleniu się była po obu stronach - trzech postanowiło mimo wszystko iść w górę, czwarty w dół. wyjście do górę było również zbędnym już narażaniem bezpieczeństwa całego zespołu. poniekąd zrozumiałym w sensie ambicjonalnym, ale kompletnie niepotrzebnym.
3. dlaczego zakładasz, że w tej sytuacji nie było "domyślnej zgody" Małka? przecież też wiedział, że Bielecki w myśl fast&light ubiera się na granicy i jest potwornie wymarznięty (vide hipotermia kilka dni wczesniej?
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty