McAron Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> A kto ma to oceniać? Ty? O tym, czy jest, czy nie
> jest zdrożnym, decydują tylko i wyłącznie
> rozdzielający się partnerzy. Nikt z zewnątrz
> nie powinien się do tego wpieprzać ze swoim
> moralizowaniem. Piętnować można jednostronne
> zerwanie partnerstwa, ale fizyczne rozdzielenie
> się o niczym takim świadczyć nie musi.
Nie całkiem bym się z tym zgodził...
Oczywiście: "jednostronne zerwanie" jest naganne -- tu raczej nie ma wątpliwości.
Natomiast co jest "NIEjednostronnym zerwaniem" nie jest wcale takie oczywiste.
Począwszy od tego że słabszy partner może być w stresie/szoku/etc. i nie myśleć
racjonalnie. Sam zetknąłem się z takim przypadkiem na drodze -- młody człowiek
po wypadku samochodowym (2 tyg. później zmarł) nie chciał sobie dać pomóc
i mówił, żebym "spier...." i chciał "iść do domu", choć miał ciężki uraz mózgu.
Gdybym to traktował serio, to nie powinienem wtedy nawet wzywać karetki.
Można też słabszego partnera na różne sposoby "zniechęcać psychologicznie" etc. etc.
Jeśli sprawa skończy się śmiercią to nie ma możliwości wysłuchania opinii "drugiej strony".
Ale, podkreślam ponownie: nie ma to związku z jednoznacznymi opiniami na temat jakiegoś
konkretnego wypadku, w tym tego na BP. Wg mnie NIKT z wypowiadających, bez względu
na swoje tytuły, zasługi i poziom ekspercki, nie zna wszystkich istotnych faktów jakie się tam
wydarzyły, więc są to tylko domniemania. W krytycznym czasie w zasadzie nie było nawet
żadnego kontaktu zaginionych z pozostałymi uczestnikami i z bazą.
Do końca nie jest też jasne, w jakim stanie psychofizycznym był AB. To że szedł szybciej
niż wszyscy pozostali niekoniecznie musi dowodzić, że był w stanie zrobić coś więcej.
Może tak, a może nie...
.