W tej konkretnej sytuacji
> rozumiem tak, że gdzieś od RockySummit Bielecki
> nie zgadzał się wewnętrznie z oceną Berbeki,
> czy też uznał, że Berbeka pakuje zespół w
> tarapaty nie poinformowawszy jak dowódca na
> wojnie (gdyby Berbeka albo dowódcy na wojnie
> mieli taką możliwość): "panowie, jeśli nie
> zawrócimy możemy zginąć, kto ze mną a kto
> chce zawrócić?".
> Tak rozumiem z tego co napisał sam Bielecki, nie
> wiem, czy słusznie. I tak rozumiem, że coraz
> bardziej dochodził do przekonania, że zostawi
> resztę zespołu i zacznie biec do szczytu i ze
> szczytu. A jeżeli tak było jak rozumiem, to
> powinien jasno i wyraźnie zakomunikować Berbece,
> żeby od tej pory nie traktował go jako członka
> zespołu. W tej jednej sytuacji, poczucia
> zagrożenia życia wskutek decyzji lidera którą
> uważał za błędną, mógłbym uznać takie
> "prawo wypowiedzenia >>mojego X i Y<<", ale
> "wprost, jasno, werbalnie", bo w całej ocenie
> sytuacji Berbeka powinien mieć możliwość
> uwzględnienia "rozpadu zespołu", czego
> zakładać nie musiał, licząc na powszechne
> obowiązywanie "mojego X".
> To "werbalne wypowiedzenie" w tej konkretnej
> sytuacji uznałbym za "zachowanie minimum
> przyzwoitości", ale proszę traktować to jako
> jakąś "ostateczność ostateczności"
> usprawiedliwioną przekonaniem o nieakceptowanym
> wcześniej powstaniu zagrożenia własnego życia
> wskutek decyzji innych, ale niekoniecznie
> zwalniającą z automatu z odpowiedzialności
> moralnej za pozostawionych partnerów. Co do
> zasady obowiązują X i Y, wyjątki są wyjątkami
> i dotyczą absolutnie wyjątkowych i
> "ostatecznych" sytuacji.
>
> Pozdrawiam!
> Gruby
Zgadzam się Twoją oceną. Jednocześnie mogę sobie wyobrazić, i Bielecki jakby między wierszami to sugeruje mówiąc że Berbeka nie odpowiedział na sugestie powrotu tylko zaczął się iść, że wypowiedzenie tego może być trudne. Jeśli było istotnie tak jak powiedział Bielecki, a dlaczego miałbym to kwestionować, to taka reakcja trochę zamyka usta. Z kolei taka deklaracja że będę szedł swoim tempem tj najszybciej i nie będę czekał na innych może mieć sens tylko wobec wszystkich.
Taka ocena nie musi przenosić odpowiedzialności na Berbekę bo mógł on założyć, być może słusznie, że wszyscy są na tyle zdeterminowanie że i tak żaden z nich, łącznie z Bieleckim nie chce tak na prawdę odpuścić i że szkoda czasu na gadanie. Ale w tej konkretnej sytuacji ten brak rozmowy mógł być przyczyną błędnych decyzji.
Swoją drogą co Bielecki miałby powiedzieć, jeśli uważałby, że on jest w stanie wejść i zejść choć na granicy ryzyka ale nie był przekonany czy inni dadzą radę? Być może należało wcześniej przedyskutować scenariusze pt jest godzina ta i ta, jesteśmy tu i tu, co robimy dalej. Nie wiem czy to zrobiono. Choć na pewno w ten sposób nie da się przemyśleć z wyprzedzeniem każdej możliwej sytuacji, ale być może to jest jakiś wniosek praktyczny na przyszłość który zmniejszy ryzyko błędnych decyzji? Zmniejszy, bo na pewno nie wyeliminuje do końca.