Rozumiem. Czyli dla Ciebie:
- z założenia idziemy wg A ("nawet w łatwym terenie zawsze wszyscy razem"),
- ale dopuszczasz sytuację C ("w łatwym terenie rozwiązujemy się i każdy idzie swoim tempem i na własne ryzyko") pod warunkiem, że zostanie wyraźnie zakomunikowana i ewentualnie omówiona w grupie?
Wybacz, że tak wypytuję, bo dla mnie to akurat oczywiste, że w łatwym terenie każdy leci już swoim tempem, nawet w Tatrach czy Alpach. Ba, jeśli schodzimy łatwym terenem po skończeniu drogi, to nie mam pretensji, jeśli ktoś wręcz zbiegnie przede mną. Byle miał ze mną jako taki kontakt. Analogicznie jeśli po skończeniu drogi trzeba do szczytu przedreptać turystyczną granią albo nawet szlakiem to nie mam pretensji jeśli partner naprawdę mnie odsadzi. I vice versa.