Mikser Napisał(a):
> Nie bardzo rozumiem dlaczego od razu szukasz
> dziury w całym. Zakładanie, że od startu
> będzie źle, to chyba nie najlepsze podejście. W
> końcu jest to pomysł na ochronę polskich
> tradów przed ich ubezpieczeniem.
Oby tak było przede wszystkim, bo póki co może to być również ochrona interesów instruktorskich, która nie zawsze idzie w parze z ochroną tradu. Przykładem jest instruktorski sposób myślenia o określonych rejonach i ich fragmentach jako o ogródkach tradowych lub nietradowych (w domyśle: nadających się do szkolenia na własnej lub nienadających się). Moim zdaniem trzeba takie ogródki mieszać, charakter asekuracji powinien zależeć od charakteru drogi, a nie od jej lokalizacji.
> Tu właśnie chodzi o ochronę łatwych tradów
> nadających się do szkolenia o których
> instruktorzy mają największą wiedzę.
Ja nawet nie rozumiem, czemu temat tradu ma się łączyć z tematem instruktorstwa. Tzn rozumiem, ale mi się to nie podoba. Zauważ, jak bardzo rozmijają się obecnie skałkowe szkolenia z tym, co się robi (w skałkach) po nich. Obecnie, gdy się widzi w skałkach kilkoro ludzi w kaskach i z kośćmi na szpejarce, to od razu wiadomo, że kursanci. Po kursie znakomita większość nie używa kasków i nawet nie kupuje kości (nie mówiąc o ich używaniu). Chyba, że w górach.
> "Rasowi"
> tradowcy mają "niewielką wiedzę" na temat
> tradów o trudnościach II - IV.
Nie mylisz czasem słówka "rasowi" z przymiotnikiem określającym osiąganą cyfrę? Ze mnie na przykład jest zwykła dupa a nie żaden wspinacz, ale łatwych dróg trad w wapieniu zrobiłem ponad sto. Spotykam czasem w skałach ludzi z podobnymi inklinacjami, przeważnie starszych, być może taterników. Dla mnie to też są "rasowi tradowcy" - świadczy o tym posiadanie, chęć i umiejętność używania kości. Z drugiej strony określenie "rasowy tradowiec" jest niepotrzebnie nadęte. Nie znam osobiście nikogo, kto by z pobudek ideowych przedkładał trad nad wpinaniem się do ringów. Dążenie do minimalizacji ingerencji w skałę powinno należeć do kultury wspinania; nieosadzanie ringów na asekurowalnych tradowo drogach wynika z tych samych pobudek, dla których ringów nie osadza się co pół metra, a tylko tak, by nie zrobić sobie krzywdy. To rodzaj pragmatyzmu i poszanowania dla skały, nie jakaś tam ideologia.
PS - jest jeszcze kwestia dróg, które kiedyś były tradami, a teraz lepiej je obić. Może też warto stworzyć ich listę? Zarastające kominy z kiepską asekuracją i inne drogi bez śladu nowych przejść, lub tak zniszczone (wyślizgane lub kruche), że nie da się na nich bezpiecznie wspinać na takiej asekuracji, jaka kiedyś byłaby wystarczająca - myślę, że sporządzenie takiej "antylisty ex-tradów" może być równie ważne, co utworzenie listy tradów.