Służę odpowiedzią.
Cała moja argumentacja zasadzała się tu na spostrzeżeniu, że o ile w ogóle wystąpi konflikt wspinanie vs gitara, to najszybciej wystąpi on w przypadku gitary akustycznej, ewentualnie elektryczno-akustycznej typu jazzowego. A to dlatego, że po prostu gra na takiej gitarze wymaga więcej siły, niż na klasycznej. I to jest po prostu fakt - wynika to z naciągu strun i fizyki newtonowskiej.
Tak więc mowa tu o hipotetycznym gitarzyście.
Dodatkowo stwierdziłem, że każdy gitarzysta, który chce grać na akustyku, będzie musiał przemęczyć się przez etap - nazwę to prześmiewczo - atletyczny. Barre, podciąganie strun, to wszystko wymaga tu po prostu siły, w stopniu o wiele większym, ba, nieporównywalnie większym, niż na klasycznej. Nawet jeśli w obu przypadkach mamy biegłość techniczną, to i tak więcej newtonów idzie na akustyka.
Wspomniałem też, że owszem, jeśli ktoś zaczyna, nie ma sensu katować się już na starcie grubymi strunami i może nawet 10-ki mają sens (w akustyku).
Tym nie mniej, proces dochodzenia do biegłości będzie z konieczności nacechowany elementami nabywania siły. I to też dotyczy każdego gitarzysty.
Tu zwracam Twoją uwagę, iż ja nie twierdzę, że esencją gry i szkolenia jest tu siłowanie się. Ja tylko PORÓWNUJĘ tę sytuację i naukę na klasycznej i stwierdzam, że po prostu na tym tle akustyk jest jak pakernia. A nie, że w ogóle gra na nim jest siłownią.
Jeśli o mnie idzie, to oczywiście też przez to przechodziłem. Zresztą jak powiedziałem, ja sobie amatorsko brzdąkam i wiele elementów gry mam nieprzećwiczonych. Teraz mam 11-ki. Jakbym miał zagrać na gitarze z 13-kami i np. akompaniować komuś 30 minut jadąc barre, to nie wiem, czy bym nie miał problemów z siłą dłoni. Ale gdybym założył takie struny i pograł parę dni, przyzwyczaiłbym się bardzo szybko. Gorzej z podciąganiem (bendingiem), bo to na 13-kach naprawdę rzeźnia i obawiam się, że umiejętność czystego podciągnięcia o ton, szczególnie zakończonego vibrato, wymagałaby dłluższego ogrania.