laura palmer Napisał(a):
> ''Gwoli ścisłości Lauro,
> Z tego, co wiem, grasz na klasyku. Tu istotnie nie
> trzeba żadnej siły do gry.
> Natomiast przy grze na akustyku na 13-kach jednak
> trochę siły jest potrzebne, szczególnie przy
> akompaniamencie przy użyciu chwytów barre. ''
>
> i od tego sie zaczelo...
I Ty jak rozumiem uznałaś, że napisałem, że MNIE BOLĄ RĘCE przy grze? To taki mały przykład przełożenia akcentu z twardości (tu zamiast strun twardości myślenia) na interpretację?
Nie, ja napisałem, że gra na akustyku stwarza większe wymagania siłowe, niż na akustyku i przy quasi profesjonalnym treningu wspinaczkowym może to być trudne do pogodzenia. Tak jak trudne może być również nalanie wody z pełnego czajnika. Ale szklankę już unieść prościej, co stanowić może analogię do klasycznej.
> Ja tez nie kwestionuje Twojej gry,
> tylko interpretuuje Twoje slowa
Tak, zauważyłem. Niezwykle kreatywnie, choć nie w paradygmacie, jaki przyświecał logikom.
> to co Ty napisales o nazewnictwie to dla mnie
> belkot. Wytknelam Ci to i sie wkurzyles.
Opanuj się. Bełkotem nazywam to, co napisałaś o doborze strun. Samą sprawę różnic semantycznych wyjaśniliśmy - konkretnie tego vibrato. Bełkotem nazywam więc Twoją wizję, w której nie cel wyznacza środki, a środki cel.
> aha, a ja sadzilam, ze chodzi Ci o standartowy
> ''akompaniament przy użyciu chwytów barre''
Jedna bzdura mniej - chwała Bogu!
> Czy zeby miec - Twoim zdaniem - obiektywne
> spojrzenie, to mam wyobrazic sobie ze nie wiem
> tego, co wiem, czyli mam amatorski stan wiedzy? I
> czy Twoim zdaniem, takie ograniczone spojrzenie to
> bedzie obiektywne spojrzenie?
Strona, którą powyżej zlinkowałem, to znakomite syntetyczne omówienie tematu gitary jazzowej. Napisana przez śp. Blizińskiego, zawodowego muzyka. Po prostu poczytaj sobie, co pisze o strunach i zrewiduj swoje poglądy. Ale one i tak są dziwne, bo każdy, kto zna się na muzyce rozumie, że ona powinna wyrastać z duszy. Masz coś w środku i starasz się to ucieleśnić w dźwięki. A jeśli gra Ci coś jazzowego i akustycznego zarazem, i chcesz to wyrazić gitarą, to jesteś niejako skazana na grube struny. JEŚLI WIĘC JESTEŚ MUZYKIEM, A NIE CIECIEM, TO TAK DOSTOSUJ SWOJE CIAŁO, BY GRAĆ JAK PAN BÓG PRZYKAZAŁ, NA GRUBYCH STRUNACH. Po to, by być w stanie grać z taką artykulacją, jaka właśnie grała Ci w duszy.
> Ze sie zacietrzewiam to sie nie dziw, jestes po
> prostu bardzo opornym dyskutantem. Ale jesli
> czujesz sie urazony, to przepraszam. I tak staram
> sie kolo Ciebie chodzic na palcach, zeby nei
> zranic Twej artystycznej duszy, skoro juz sie
> otworzyles. Nastepnym razem nie odpisze wcale. A
> co stracisz, to moje.
Ja nie czuję się obrażony. Raczej zaskoczony i lekko zirytowany. Ale nie obrażony.
> jesli trzymasz gitare na prawym kolanie, to nei
> watpie. Musisz schowac kciuk, wygiac reke w
> przegubie i w tych okolicznosciach przyrody
> wszystkie sciegna w srodreczu masz napiete jeszcze
> zanim w ogole dotkniesz strun.
Ja trzymam gitarę na 100 różnych sposobów. Często bowiem leżę sobie i brzdąkam, poleguję, wyciągam się itd. Natomiast jeśli chcę poważnie poćwiczyć, to najczęściej siadam jakoś tak niby klasycznie, gitara na lewej nodze, choć bez przesady, pozycji a la Paco nie przyjmuję.
Gdy czasem grywam na stojąco, lubię mieć gitarę tak wysoko, jak Pat Metheny. Gra a la Jimi Page czy Slash to dla mnie nieporozumienie. Choć skądinąd bardzo lubię Zeppelinów.
> Oho...
> Ja mowie, ze jesli ktos ma juz na tyle wszytsko
> skrzywione, ze nie daje rady, to nie warto pakowac
> dalej, tylko wrocic do punktu wyjscia i znalezc
> blad.
> Natomiast nie zaprzeczam, ze jest wielu, ktorzy
> daja rade.
Nie, teraz tak napisałaś. Wcześniej pisałaś coś innego. Pisałaś, że nie ma sensu walczyć z twardymi strunami. A to jest - powtarzam po raz n-ty - nieprawda, ponieważ każdy gitarzysta klasyczny musi przez to przejść. A jeśli gdzie brzmieć jazzowo, a równocześnie czasem podciągnąć strunę o ton, będzie wręcz walczył z bólem. Gdy jednak po relatywnie krótkim czasie wyrobi sobie rękę, będzie to dla niego czynność zupełnie naturalna.
> Wciskasz mnie w stereotyp, ktory sam sobie
> wmowiles: ze skoro gram klasycznie, to na pewno
> skreslam slowo 'akustycznie'. Zle sie czuje w tej
> roli. Wygodnie tak polaryzowac poglady rozmowcy,
> prawda?
Ja odnoszę się do tego, co piszesz. Ty zaś twórczo interpretujesz moje wypowiedzi. Jednak największym Twoim błędem w tej dyskusji jest to, że umknął Ci kontekst. A nim jest pogodzenie grania i wspinania, obu czynności na jakimiś niebanalnym poziomie. To Ty wcisnęłaś mnie w stereotyp gitorowego kulturysty. Prześledź sobie po kolei posty, a sama zobaczysz.
> Moje glowne przeslanie to: ''nie warto pakowac''.
> Nie musisz sie z nim zgadzac. Rozumiem tez, ze nie
> potrzebujesz ode mnie zadnych rad. Ale uszanuj
> przynajmniej moje zdanie i nie ciagnij mnie na
> sile na swoja strone.
Bardzo się cieszę, że na końcu raz jeszcze powiedziałaś tę oczywistą nieprawdę. Oczywistą dla każdego, kto miał do czynienia z gitarą akustyczną. Sprawa jest więc przynajmniej wyłożona explicite.
Fakty są bowiem takie, że jeśli ktoś grał na cienkich strunach, np. 9-kach w elektryku, czy nawet na klasycznej i umiał już coś grać, i postanowił przesiąść się na akustyka z 13-kami, to wiele elementów gry będzie mu sprawiało (na początku!!!) fizyczną trudność. Podobnie, gdy ktoś w ogóle zaczyna grać od początku na akustyku.
I Ty literalnie twierdzisz, że nie warto pakować - czyt. męczyć się z pokonywaniem fizycznego oporu grubych strun. Ergo - uważasz, że gra jest nie warta świeczki, a ominąć to można - interpretacją.
To naprawdę rewolucyjna teza Lauro.