Lauro,
Teraz ja powoli zaczynam tracić cierpliwość. Granie na grubych strunach nie ma nic wspólnego z żadną siłownią. Ktoś, kto regularnie gra, gra na nich lekko i naturalnie. Przyjmij do wiadomości - to kolejna okazja na zdobycie wiedzy - że jeśli widzisz gościa na elektroakustyku (nie myli z akustyczno-elektryczną, kolejność ma jednak znaczenie) i ten gość gra jazz, to w zasadzie jest niemal pewne, że gra na 13-kach, ostatecznie na 12-kach. A więc strunach takich, które Ty zastosowałabyś zapewne, chcąc uśmiercić byka przez powieszenie. Sugestia, że grube struny oznaczają skupienie się na sporcie, a nie na interpretacji, to nieporozumienie.
Zresztą powiadam Ci - z coraz większą rezygnacją - że pewne interpretacje są niemożliwe przez cienkie struny.
Zupełnie wyleciało Ci z głowy, że kontekstem tej dyskusji było granie i robienie trudnych dróg. I w tym kontekście wspomniałem o tym, że klasyczna czy elektryczna ze strunami w rodzaju 9-tek nie powinny być punktem odniesienia dla każdego gitarzysty w tym zakresie.
Reasumując, są takie sfery emocji, które na Twojej gitarze pozostaną niedostępne. Choćby i kosztowała 10 000 złotych. Wówczas lepiej powiązać te wiolinowe struny i iść na ryby, może te co bardziej ślepe nie zauważą dość grubej żyłki i zjedzą robaka.
I jeszcze raz mówię - Twoje uwagi o grubości strun są całkowicie fałszywe. Równie dobrze mógłbym prawić, że choćby wspomniane barre są bez sensu, bo wymagają rozciągania palców i wyrabiania pewnych mięśni, a przecież chodzi o interpetację... Litości!