laura palmer Napisał(a):
> Skąd taki powalony wniosek? Nie wiem jak Ty, ale
> ja się obrażam za to, że on krytykuje mój
> wybór tylko dlatego, że sam go odrzucił. Gdyby
> nie zaczął krytykowac mojego wyboru, to by tej
> dyskusji nie było. Nic nie miałam do niego.
Otóż to. Główne nieporozumienie w recepcji (to takie miejsce w hotelu Banasiu) mojego tekściku polega na tym, że niektórzy najwyraźniej stwierdzili, iż obraziła mnie sama apoteoza wolności i stylu życia a la Dawid.
Jeden z moich ulubionych filmów wspinaczkowych to Arrow Head.
Żałuję, że nie udało mi się trochę tak pożyć, jak Edlinger, rozbijający się po Ameryce. Nie mam tu na myśli poziomu wspinaczkowego, bo to na pewno i tak byłoby nieosiągalne. Chodzi mi o sam typ "bycia". Szwendanie się pod Krakowem jednak nie dało nasycenia.
Taki model życia jest dla mnie pociągający i mnie zarówno takie filmy, jak i książki czy felietony bardzo się podobają. Dają rodzaj zapomnienia.
Ale o tym można powiedzieć na dwa sposoby. Albo wychwalać, albo deprecjonować inne życie. W zasadzie jeśli zastanowić się nad samym sensem dwóch zdań:
1. żyję na walizkach, wspinam się, podróżuję, nie znam dnia ani godziny i to jest piękne, nie wyobrażam sobie lepszego życia!
2. życie w cieple ogniska domowego jest gówno warte,
to ze zdania pierwszego wynika implicite to, co jest w zdaniu drugim. Nie wynika logicznie, ale można się domyśleć, że ktoś tak o tym myśli.
Tym nie mniej to nie to samo, prawda? Gdybyście będąc mieszczaninem zaprosili wspinacza na obiad, to pierwsze zdanie byłoby dobrym punktem wyjścia do rozmowy, drugie zaś (jako wypowiedź) byłoby dobrym powodem do poczęstowania takiego wspinacza kopniakiem w rzyć na pożegnanie.
Tej różnicy część wypowiadających się w tonie krytycznym wobec mnie (bo nawet nie mojego tekstu Banasiu) nie widzi, bądź nie chce widzieć. Co mnie, jako wieloletniego nałogowego oglądacza z łezką w oku Arrow Head troszkę śmieszy, troszkę irytuje.