jacoos Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Wstępne rozmowy z właścicielką już były. To
> kulturalna i rozsądna osoba - nie jest przeciwna
> wspinaczom i wspinaniu, lecz pewnym zachowaniom
> które są trudno akceptowalne w każdym środowisku.
Sęk w tym, że w "środowisku" wspinaczy skałkowych
rzucanie kurwami, głośne wrzaski i sranie w najbliższym
lasku to zachowania de facto akceptowane, a w każdym
razie powszechne.
> Jeśli znajdziemy sposób by zagwarantować
> "nieinwazyjne" wspinanie na Psiklatce,
> prawdopodobnie osiągniemy porozumienie.
Masz jakiś pomysł, co do sposobu?
Mi przychodzi do głowy tylko jedno - pozostawienie
łańcucha i postawienie tabliczki z regulaminem wspinania
(za pieniądze NS).
W Mirowie się to nie sprawdza, bo tam jest zbyt dużo
dróg dostępu do skał, poza tym chodzą tam też turyści
i wspinacze ignorują tabliczki, zapewne sądząc, że są
to zwykłe pierdoły typu "nie śmieć, nie pal ognisk, miejsce
niebezpieczne".
Pod psiklatkę przychodzą tylko wspinacze, a droga dostępu
jest praktycznie tylko jedna. Pozostawienie łańcucha i dużej
tabliczki z tekstem:
"teren prywatny, wspinanie dozwolone tylko pod warunkiem
przestrzegania następujących ustaleń:"
(i dalej szczegóły) rozwiązałoby sprawę, przynajmniej
w zakresie informacji dla wspinaczy. Byłoby jasne, że każdy
kto przełazi na drugą stronę łańcucha zaznajomił się z tekstem,
i jeśli postępuje wbrew zasadom, to robi to świadomie.
Na takich cieci, niestety, sposobu nie ma. Tyle, że teraz
również mogą oni przejść przez łańcuch i robić co im się
podoba - na to nikt raczej nie ma wpływu...