Kuba Radziejowski Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Jeśli w mediach oraz na mapach dostępne sa dwie
> nazwy - Mt Grosvenor oraz ta druga - Gonga Konga
> (ale raz czy dwa to widziałem) to co mamy podawac
> zgłaszając sie o dofinansowanie - coś czego nie
> jesteś w stanie nigdzie znaleźć?
Ja miałem na myśli ogólną zasadę, nie akurat to konkretne użycie nazwy.
OK, możliwe, że w tym konkretnym przypadku nie należy przesadzać. .
W przypadkach wątpliwych można podać kilka nazw, typu: xxx/yyy/zzz,
albo w nawiasach.
> I druga sprawa. Na swiecie funcjonują dwie nazwy
> Everest i Chomolungma. Denali i McKinley - inne na
> Alasce są znane pod angielskimi nazwami a nie
> indiańskimi (tzn maja swoje nazwy ale nikt nawet
> nie próbuje ich forsowac w swiecie).
> Zapewne tak bedzie w wypadku wypierdków takich jak
> Grosvenor (nota bene identyczna nazwa szczytu jest
> i na Alasce)
Jeszcze do nie dawna funkcjonowała tylko jedna, McKinley. Więc, mimo wszystko,
kierunek zmian jest widoczny. Liczba żyjących tam autochtonów jest bardzo niewielka
(nawet w porównaniu do samych tylko Tybetańczyków) i ich "siła przebicia" bliska zeru.
Te zmiany zostały zapoczątkowane przez samych "białych", którzy w końcu uznali
sytuację za niewłaściwą.
Faktem jest, że nadal dominują nazwy nadawane przez białych, często takich, którzy
nawet nie bardzo mieli jakiś związek z tymi górami, jak Mr. William McKinley, który
został tak uczczony za swoje poparcie dla... dolara opartego na złocie. Ale te zmiany są
całkiem nowe - Denali wprowadzono dopiero w 1980 roku.
Mam nadzieję, że ten proces będzie dalej zachodził, choćby bardzo powoli,
bo przyzwyczajenia ciężko zmienić, nawet te nienajlepsze.
Praojcowie taternictwa bardzo się wpieniali niemieckimi nazwami w Tatrach...