Po pierwsze Tatry to inny dział forum.
Po to został założony, że to nieco inny aspekt wspinania - nie porównujcie tego do skałek.
Uważam, że czyszczenie i przygotowanie własnej drogi jest przejawem kultury wspinaczkowej, która całe szczęście rośnie.
Oczywiście nikt nikogo nie zmusza do czyszczenia, tak jak nikt nie zmusza was do gramatycznej pisowni, noszenia nowiutkich softshelli, segregowania śmieci, etc.
Jeżeli widzę wyczyszczoną drogę, to nawet jak nie jest to moja ulubiona formacja to mam chęć zmierzenia się z tym problemem.
Jak widzę zarośnięty syf to nawet jakby był na niej pomarańczowy kaloryfer to wizja zwalenia się z powodu mszaka, paprotnika, lub błota i piachu odrzuca mnie od niej. Czasami zapamiętuje autora, rejon etc. i następnym razem jak mam wybór to jadę gdzie indziej.
Poza tym czyszczenie "małych dróg" wyrabia odruch-zwyczaj dbania o skały, w których wszyscy, jak sądzę, lubimy się wspinać, a które to zarastają coraz bardziej krzakami i lasami - jak dalej tak pójdzie to zginą. I na nic tu przemowy przeciwników. Skały zarosną i koniec - zresztą było o tym w GÓRACH czy MG. Nie wspomnę już, że do błotnistych ścianek nie mam przyjemności wracać - dlatego nie jestem szambonurem, przepraszam jaskiniowcem.
Czyszczenie uważam, jest przejawem kultury i dbałości o to co lubimy najbardziej, i choć sam jestem leniwy w tym kierunku, to czasami daje się wyciągnąć na jakąś wycinkę, czy też czyszczenie (chociaż asekuracją pomagam).
Bardzo dobrze, że co niektórzy ekiperzy "windują" ten zwyczaj na coraz to wyższe "poziomy".
p.s.
Wybaczcie, ale czyszczenie podczas wspinania (OS-a) to jak zamiatanie pod dywan.
Adam Kopta