kominiarz Napisał(a):
> Gdyby jakaś metoda była w podręcznikach napiętnowana, albo fachowcy mieliby coś konkretnego do powiedzienia
> przeciw owej metodzie, to odwołanie się do źródeł byłoby argumentem merytorycznym.
Nieprawda.
W podręcznikach wskazane są właściwe metody postępowania oraz pokazanych jest kilka najgroźniejszych błędów. Reszta pominięta jest milczeniem z oczywistych przyczyn.
Tak też często napisane jest wprost w instrukcjach sprzętu, że pokazane są właściwe sposoby użycia i kilka nieprawidłowych a lista tych ostatnich nie jest wyczerpana.
W podręcznikach wspinaczkowych i w tabelach Dozenta znajdziesz listy sprzętu.
Występujące tam wolne karabinki nie są zalecane zakręcane.
Zrobisz z tą wiedzą co zechcesz ale jej istnieniu nie zaprzeczaj.
Reasumująco i w jednym miejscu.
Raz aby nie namnażać moich postów bo może to wyglądać na jakąsik krucyjatę a taką nie jest ta moja pisanina tutaj.
Dwa bom już nieco sterany dyskusją z kilkoma oponentami naraz ;-)
Andrzeju.
Nie twierdzę w żadnym wypadku, że użycie w poszczególnych punktach stanowiskowych zakręcanych karabinków to błąd. Jednak tych nowych, superlekkich wynalazków tam bym nie wpinał (no chyba żeby nie było wyboru), pamiętam bowiem trzy rodzaje bardzo lekkich karabinków, które po jakimś czasie okazały sie być jakoś tam wadliwe i pękały przy relatywnie niewielkich obciążeniach. Były to bodajże rurowe karabinki Salewy, bardzo cienkie (ksywa "żyletki") karabinki Konga i Cliff Simonda.
Wydaje mi się że ważniejszy od zakręcalności jest zapas wytrzymałości w tym miejscu. Zgodnie z tą koncepcją kursantom, jako mniej wprawnym wspinaczom, daję trzytonowe Zicrale Simonda.
Qubab.
Jak dla mnie zakrętas jest sprzętem nieco bardziej bezpiecznym i nieco bardziej skomplikowanym w sensie manipulacyjnym.
Niezabezpieczony zakręcany łatwiej otwiera się oparty o skałę bokiem bo zakrętka mocno wystaje poza płaszczyznę korpusu. Nakrętka przeszkadza przy wpinaniu czegokolwiek.
Nie widzę olbrzymiej przewagi w obecności nakrętki. Dodatkowo karabinek strażacki nie jest karabinkiem sensu stricto, to raczej zamykany hak niż ogniwo i inaczej przecież pracuje. Nie znając detali technicznych trudno znajdować poparcie dla jakiejkolwiek tezy.
Na stanowisku raczej nie zdarza się by członkowie zespołu demontowali je i finalnie znajdowali się na jednym, jedynym punkcie więc nie widzę wniosków płynących z Twej przygody na drągu dla realnej wspinaczki :-)
Nie chcę toczyć bojów.
Uważam po prostu, że współczesna praktyka wspinaczkowa zaleca posiadanie od 2 do 3 zakręcanych karabinków na członka zespołu. Tak się wspinam i tak uczę. Praktyka jednak ma to do siebie, że się zmienia i jak zostanę przekonany to będę uważał inaczej.
Dodam jeszcze, że dwa zwykłe karabinki ustawione zamkami przeciwstawnie są bezpieczniejsze w ogóle, bezpieczniejsze w sensie wypięcia się czegoś, lepiej znoszą obciążenia wielokierunkowe i mniej się łamie w nich lina na wędce.
Jedyna wada to większy problem z wpinaniem w taki zestaw czegokolwiek poza kolejnym karabinkiem.
I dodam jeszcze podziękowania za interesującą i inspirującą dyskusję. W jej trakcie jak zwykle wiele się nauczyłem. Serio.
scandere necesse est
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2007-11-04 03:08 przez makar.