Skazane na przegrana na podobieństwo publicznego transportu konnego. Pan Bogusław Piotr B i wielu innych w tym stowarzyszenia przewodnickie również szkolący są swiadomi jednego: są pienądze do zarobienie ponieważ są klienci chcący kupić USŁUGĘ. Rzecz właśnie idzie o to żeby jak najmniej ludzi się ubiło na wyparawach partnerskich a przy okazji szeroko rozumiane środowisko ( o ile takie istnieje ) "pasjonatów" wspinania bo przecież nie zawodowców, których - nie da się zaprzeczyc - reprezentuje PZA mogło finasowac swoje fanaberie hobbystyczne.
Nie wiem jak moje pokolenia ale ja mam się dobrze.
Mój punkt widzenia wynika z identyfikacji z PZA i klubem czy klubami do których należe oraz zakłada "wygraną" środowiskową na sprawie w zasadzie z góry przegranej - pieniądze versus hobbystyczny idealizm (?) albo pieniactwo. Opiera się w tym przypadku na pojęciu dobra publicznego a nie interesu indywidualnego.
Moja propozycja, gdyby mogła być zrealizowaną byłaby zapewne wzmacniającą PZA i mam nadzieje kluby a w konsekwencji każdego z nas. Jest chyba lepszym rozwiązaniem niż forumowe prawo do stwiedzania że ktoś jest bucem, zabójcą, ch..., albo niedoświadczonym. Ten cały festiwal anty extrekowy i anty "partnersko wyparwowy" jest po prostu smiechu wart. Skoncetrowaliście się na kilku niebranżowych panach a na jednym facecie szczególnie.
Podczas gdy te wypadki to w zasadzie wprost rezultat wolności wspinania zrealizowanej na podobieństwo wolności do picia gorzały. Tylko autorom zabrakło wyobraźni - w górach ludzie niestety czasami umierają i co wtedy ?
Niedoświadczeni. Wprawdzie był na 7000 m albo po nieobowiązkowym kursie ale i tak niedoświadczony ( co to za kryterium ?) A ten ch... co ich tam zwiózł powinien odpowiadać za zabójstwo.
Wygląda na to że to środowisko, o ile istnieje w co coraz bardziej wątpie, mając dobrą fuzję to do wróbli strzela.
Zmieniany 3 raz(y). Ostatnia zmiana 2007-03-26 23:08 przez AndrzejKo.