Zrownoważona struktura zrównoważoną strukturą-ale jak powiada Lenin "o wszystkim decydują kadry"...A te sa mniej wiecej te same co stanowi curiosum zważywszy że moje(negatywne) doświadczenia to poczatek lat 90-tych.
Wtedy to rzuciliśmy z Andrzejem haslo wyspecjalizowanego szkolenia wspinaczki skalnej.Zanim dojechaliśmydo PeZety-kadry tego szkolenia już były a raczej Kadrowy który nas o tym poinformował.... a na kanwie której to postaci (zmieszanej z inną nie ze swiata wspinaczkowego) niejaki Piotr Narwaniec wytworzył (licentia poetica Wysoki Sądzie jakby co...) pewną postać w ponurym opowiadaniu "Miedzy Gnozą a Grozą").Myślę że Adalbert pociąga za sznurki do dziś a mityczne "lobby instruktorskie" jest jednoosobowe lub stanowi skupione wokół "twardego jądra" szczupłe grono osób.
Poważną poszlaką jest tutaj strach przed wypowiadaniem imienia Adalberta nawet w prywatnych rozmowach-a na forum wogóle.Widoczny strach gdy dobijałem się o autora pomysłu na regulację prawną która obarcza autora drogi odpowiedzialnością za jakość przelotów.
Ta fatalna atmosfera jest dodatkowym argumentem "aby pójść na swoje"-wszelkie "zrównoważone struktury" same z siebie jej przecież nie usuną.
Zgodzę się natomiast że opozycja wczoraj a i dziś to z reguły lament.Nie ma przelożenia nie tyle nawet instytucjonalnego ile w postaci dyscypliny wyborczej.A samotni reformatorzy typu Artek Paszczak są konsekwentnie zmuszani do rezygnacji.Ze swych projektów i ambicji.Ta konsekwencja ma charakterystyczną retorykę:stawiam dolary przeciwko orzechom że od lat to samo autorstwo.Wspomagane obłaskawionym/zastraszonym narybkiem.
Obawiam się że racjonalny w innym przypadku projekt "zrównoważenia"( dawalem zawsze wyraz przekonaniu aby "trzymać się razem", ""załatwiać sprawy miedzy sobą" etc etc..)... jest tutaj diabła wart...co w istocie jest niedobre.
Mnie boli jedna sprawa.Patrzącc na takie postacie choćby jak Ola Taistra przypomina mi się moje własne wiązanie końca z końcem.Kosztem życia, stabilizacji rodzinnej.Aby łoić, osiągać wyniki.Mimo kilkunastu lat ciągle, kolejne utalentowane pokolenia nie mogą rozwijać skrzydeł.Nie mogą bo nie mają stypendiów sportowych-jakiegoś minimalnego zastrzyku stałej gotówki która ma przedstawiciel każdej innej dyscypliny sportowej.
Logika podpowiada jedyna mozliwa odpowiedz-o tym decydują kadry-ciagle te same-dla których goły fakt dobrego wspinania się stanowi okazję do moralnych podejrzeń.Na razie jestem pesymistą....to wszystko tak samo jest zdeterminowane na kolejnych 20 lat.Na mocy biologii...
O ile nie udać się przekonac takich ludzi jak Artek.By raz jeszcze wystąpili.Tylko w kilku i na własną rekę....Przy wsparciu i dyscyplinie zainteresowanych.
Bardzo chciałbym aby polskie wspinanie reprezentowała kiedyś organizacja -przynależność do której byłaby nobilitacją.Wyróżnieniem tak w zakresie umiejętnosci jak i etosu łojanckiego.Organizacja zdolna wytworzyć swój "esprit de corps" i następnie pielęgować go przez pokolenia.
Ja wybierając los mój, wybrałem szaleństwo.