Szanowny Panie Prezesie,
na szczęście mam na tyle dobry zawód, że nie muszę nigdzie kandydować. Nie wiem również czy mam zdolności kierownicze. Wiem natomiast, że PZA, poza wąską grupą wspinaczy profesjonalistów i osobom pragnącym uzyskać kartę taternika nikomu nie jest potrzebny. Myślę również, że osobą pełniąca funkcję prezesa związku alpinistycznego nie powinna stosować argumentacji na poziomie "...wybierzcie sobie kogoś lepszego". Tak to już jest, że pełnienie funkcji publicznych związane jest również z rozmaitymi przykrościami, krytyką itp. Faktem jest, że PZA, w przeciwieństwie do swego brytyjskiego odpowiednika nie dba w nalezyty sposób o zapewnienie wspinaczom dostępu do gór. Jestem w stanie założyć się, że stworzenie w U.K. aktu prawnego jakim jest projekt znanego wszystkim rozporządzenia, spotkałby się z protestem BMC. Wszystko na co zrobił w tej sprawie PZA to odpowiedź "...to nie my". A propos co stało się z wnioskiem z ostatniego zjazdu PZA dot.negocjowania dostępu do rejonów wspinaczkówych w Tatrach zachodnich ?
Kolejna sprawa, która budzi moje zdziwienie to obecna sytuacja Taternika. Poziom owej szacownej kiedyś gazety osiągnął już dawno drugą stronę dna. Proszę tylko nie odpwiadać, że mogę zostać redaktorem naczelnym bo obrazi Pan w ten sposób nie mnie (nie jestem szczególnie obraźliwy) ale tych pozostałych, którzy niejako z przyzwyczajenia kupują jeszcze Taternika.
Tak więc udając się w góry z ubezpieczeniem Warty (bo PZA nie ubezpiecza), z zachodnim przewodnikiem (bo PZA nie wydaje przewodników - pardon z jednym wyjątkiem) życzę Panu wszystkiego najlepszego z okazji świąt oraz pluszowego fotela w siedzibie PZA, do którego sam chętnie bym się dołożył gdyby z tego wynikło coś korzystnego dla ogółu wspinaczy w Rzeczpospolitej.
Z poważaniem
Andrzej