przyszlo mi do glowy takie cus: skoro czesc osob nie chce nalezec do klubu zrzeszonego w PZA, dla takich osob TPN powinien wprowadzic licencje o ktorych mowil dyr. Skawinski. Tak samo kluby, ktore do PZA nie naleza, moga "dogadac" sie z parkiem o wykupywaniu licencji dla swoich czlonkow. Zas kluby w PZA zrzeszone podniosa zapewne odpowiednio stawki czlonkowskie, relatywnie do kosztow licencji. Wszystko to ma sens z zalozeniem, ze licencja oprocz "pozwolenia na wspinanie" bedzie takze zwalniala z oplat wejsciowych do parku.
Bardzo niepokoi mnie powracanie do slowa "kursy"... o ile rozsadnie wypowiedzial sie J.Krzysztof aby namawiac ludzi do dobrowolnego szkolenia, o tyle jakiekolwiem przymusowe szkolenia sa tym, z czym przeciez znaczna wiekszosc z nas walczyla. Tak wiec nie wracajmy do idei karty taternika... Jesli kto ma licencje czy czlonkostwo, dajmy mu juz spokoj - on sam powinien sobie najlepiej zdawac sprawe, czy wspinac sie potrafi na tyle aby swoje dupsko w razie czego ocalic, czy tez nie... Nie mozna chyba trzymac ludzi za raczke cale zycie...