No wlasnie. Ignoruje. Ale jest to wkurzajace, bo ludzie nie widza siebie. Bodaj dwa lata temu do Koziej dolinki spadla jaks dziewczyna - nie wiem dokladnie skad spadla. Poszla tam w klapkach. W tym roku zawrocilem na Malym Kozim tatusia ktory chcial dalej isc do Koziego z dwoma synkami ok. 14 i 10 lat w adidaskach i koszulkach. Dodam ze padal drobny snieg z deszczem - to bylo w polowie lipca (sierpien byl ponoc jeszcze gorszy?) Mysle, ze byc moze cos im uratowalem, moze tylko troche strachu, moze te dzieciaki dzieki temu nie przestraszyly sie gor... Trzy lata temu na Swinicy ojciec pchal za dupe do gory corke ok. 7 lat. Tzn jedna reka czegos tam sie trzymal, druga pchal do gory a dzieciak rozpaczliwie probowal sie czegos lapac ryczac ze strachu... I po co to? Generalnie, jak tu poczytalem (a propos oplat od wspinu) wszyscy maja takie odczucia. Za duzo narodu sie pcha. Pierwszy raz swiadomie pojechalem w Tatry jak mialem jakies 14, 15 lat (wczesniej tez bylem, ale niewiele pamietam). Spalismy z kolesiami w schroniskach, kazdy dzwigal 30 kg plecak z dobytkiem, koce, spiwory, kuchenke, butle lub denaturat - bo roznie moglo byc a komuna byla jeszcze dosyc gleboka. I bylo zajebiscie. I latalo sie jakies dziwne przeloty typu czy da sie jednego dnia wyjsc z Murowanca i wrocic tego samego zaliczajac cala Orla plus Swinice... Teraz zanim wyjdzie sie z Murowanca to trzeba sie przecisnac do wyjscia jak w autobusie w godzinach szczytu... A kopara mi opadla jak zobaczylem Dominos Pizza na Kasprowym...
Sam nie wiem - moze to ja jestem zbyt ortodoksyjny? Tylko szkoda benzyny do Sokola...
McG