Bart napisał(a):
> Po próbach udało mi się zrobić tak:
> wpinam prusa najwyżej jak mogę i na nim (najwyżej jak mogę)
> wiążę węzeł (np.kluczkę), staję nogą w pętli i wpinam się w
> prusa powyżej kluczki. Teraz, wisząc, odciążam nogą prusa i jak
> najwyżej owijam nogę dwa razy liną (kawałkiem-lużnym poniżej
> miejsca obciążenia a można też wyblinką ale dwukrotne owinięcie
> wystarczy) teraz da się już zluzować i przesunąć w górę prusa.
Nie bardzo czaję twój patent ale chyba nie zastosowałeś się do warunków brzegowych:
Wisisz na linie, przywiązany ósemką do uprzęży (Ty nie zjeżdżałeś tylko byłeś opuszczany - tak jak Joe - albo szedłeś np. na drugiego i odpadłeś trawersując okap. Wisisz pod okapem bez kontaktu ze ścianą) tak więc jeśi zawiążesz na linie prusa to i tak masz za mało liny (dotatkowo naprężonej) żeby okręcić ją wokół nogi.
> Cała to ćwiczenie "startowania" z jednym węzłem nie będzie
> jednak chyba potrzebne jeśli będziemy pamiętać o zasadzie, żeby
> nie wiązać węzła na końcu liny tylko jakieś 50cm wyżej "w razie
> czego". A uczą tego chyba na każdym kursie...
Patrz wyżej.
> A czwórka: pewno chodzi o patent stosowany przy wspinaniu z
> dziabami przełożenia nogi przez rękę co daje możliwość
> sięgnięcia wyżej (w tym przypadku przez miejsce zawiązania
> liną) - co musi być męczące i bolesne...
I o to chodziło. Tak to niestety trzeba zrobić.
Warto sobie poćwiczyć i oby nie trzeba było z tej umiejętności korzystać :)
Pozdrawiam, Blondas