a coś ty taki jednowymiarowy szalonku? ja rozumiem, że połoić trzeba, że też priorytety w życiu jakieś i paradygmaty nieusuwalne mieć należy, ale bez kurwaprzesady z tym wspinaniem... widzieć dupę tylko w kategoriach - daje solować na zerwie czy nie, to jakby twierdzić, że jest się tylko i wyłącznie łojantem. ja taką redukcją gardzę. to kwestia podejścia, daleko szukać: taki biedruń nie tylko z wątpliwej poznawczo działalności tradowej słynął ale i na innych rozlicznych polach (sam wiesz jakich) zdrowo sobie hasał i hasa. może właśnie dlatego bez trudu na pewne ograniczenia - po siódmej glebie - przystaje.
druga sprawa to pryzmat wyceny przez który na ludzi patrzysz. ja ci tu zaraz całą litanię innych takich banalnych pryzmatów wytoczę i będziesz przez nie mocno wątle wyglądał, tyle że na ki @#$%& takie wartościowanie? na brow idę z tym co mi pasuje a nie z tym co ma legitymację... nie sądzę żebyś był w stanie obronić tezę, że od VI.6 zaczynają się ludzie, z którymi na brow iść warto niejako z automatu: ostatecznie doładować każdy nawet największy dureń może. przypomnę tu przypadek pierwszego powtórcy chomeiniego. nie że to dureń oczywiście, ale po prostu zrobił sobie gipsowy odlew wiadomego przechwytu i napierdalał całą zimę w piwnicy, po czym dygnął najtrudniejszą drogę w kraju i natychmiast przestał się wspinać - cała alchemia wspinu obnażona do prostej mechaniki i pewnej dawki uporu... tego właśnie bronisz całym swoim światopoglądem, nie zapędziłeś się kolego w jakiś grząski kanał, co?
a moje cv? jak jeszcze poważnie to traktowałem (jakieś 15 lat temu) zrobiłem kilka VI.4+ w skałach i 7a w Alpach (kości). to był trzeci mój sezon, nie ładowało się jeszcze wtedy - nie było gdzie we wro. do VI.5 się przymierzałem, ale rp nie dygnąłem, nie zdążyłem, bo czym innym zacząłem się zajmować... a teraz? teraz to nawet nie wiem ile robię, wali mnie to :)