no i pojechał "w góry":
[
wiadomosci.gazeta.pl]
Przerażeni są polscy turyści, których przepędziły ze słowackiego szlaku strzały nad ich głowami, polski nacjonalistyczny napis po słowackiej stronie granicy - w 70. rocznicę wkroczenia polskich wojsk na Słowację po obu stronach granicy odżywają nacjonalistyczne nastroje
Zobacz powiekszenie
Fot. Bartłomiej Kuraś / AG
Osturnia - rusińska wieś po słowackiej stronie
ZOBACZ TAKŻE
* Gdy żołnierze wkroczyli do Jaworzyny (25-11-08, 20:51)
Osturnia - malownicza wieś słowackich Rusinów - po zniesienia kontroli granicznej jest chętnie odwiedzana przez Polaków. Po jednej z takich październikowych wypraw zgłosiła się na policji w Nowym Targu czwórka turystów. Zeznali, że pod Osturnią trzech mężczyzn podjechało w ich kierunku samochodem terenowym ze słowackimi numerami rejestracyjnymi. Mieli przeklinać turystów, krzyczeć: "Polaki, wynosić się ze Slovenska". Jeden z mężczyzn zaczął strzelać z dubeltówki nad głowami turystów.
- Sprawa została przekazana prokuraturze w Nowym Targu. Ta przesłała dokumenty na Słowację, by tamtejsza prokuratura pomogła wykryć sprawców - podaje sierżant Marta Kurczab-Drużkowska, rzeczniczka nowotarskiej policji.
Kilka dni po tym incydencie w słowackiej miejscowości Ździar, przy głównej drodze prowadzącej z granicznej Łysej Polany, na jednym z domów pojawił się nacjonalistyczny napis w języku polskim: "1938 - Jaworzyna jest nasza". Nad nim namalowano biało-czerwoną flagę.
- Chodzi o zdarzenia z 27 listopada 1938 r., kiedy polscy żołnierze wkroczyli do Jaworzyny, obejmując w imieniu Rzeczpospolitej około 110 km kw. terenów leżących na północnych stokach Tatr Wysokich i Bielskich oraz obszarów bezpośrednio do nich przylegających. To był fragment większej akcji "regulacji" południowej granicy Polski i wieńczącej pewien etap ówczesnej polityki zagranicznej - tłumaczy Zbigniew Ładygin z Tatrzańskiego Parku Narodowego, historyk regionu. - Teren ten podległy był polskiej administracji do 1 września 1939 r. W ocenie współczesnej polskiej historiografii to niefortunne posunięcie przyniosło więcej strat niż korzyści. Wywołaną wtedy niechęć, niekiedy wręcz wrogość naszych południowych sąsiadów, w różnym rozmiarze odczuwa się jeszcze teraz - dodaje.
Ładygin wraz ze słowackim dziennikarzem Peterem Laucikiem jest autorem obszernej publikacji "Jaworzyna 1938", zamieszczonej w najnowszym magazynie "Tatry". - Zwróciliśmy się do kilku polskich i słowackich historyków zajmujących się tą problematyką o naukowe opracowanie tamtych wydarzeń. Każdy chciał jednak prezentować swoje racje, a nie wspólnie dochodzić prawdy historycznej. Obawialiśmy się, że tylko rozniecimy konflikt polsko-słowacki i zrezygnowaliśmy z tych publikacji. Sprawa wśród części mieszkańców pogranicza wciąż wywołuje emocje i zupełnie irracjonalną nienawiść. Tego przykładem są strzały w kierunku polskich turystów czy polski nacjonalistyczny napis - mówi Ładygin.
- Wejście wojsk polskich w 1938 r. to bardzo trudny temat na Słowacji. Musimy jednak rozliczyć się z historią, bo jesteśmy narodami, które żyją pod Tatrami obok siebie, do tego w Europie bez granic. Nacjonalizmy nie powinny rządzić tatrzańskim pograniczem - dodaje Laucik.
Tymi incydentami zaniepokojone jest także Towarzystwo Słowaków w Polsce.
- Czuję, że w Polsce odżywają nacjonalistyczne resentymenty dotyczące zajęcia przez polskie wojsko Jaworzyny w 1938 r. Takie zachowania powinno się tępić, bo one nakręcają spiralę nietolerancji po obu stronach granicy. Jak teraz w Ździarze i Osturni. Sprawców tych incydentów powinno się odnaleźć i ukarać - postuluje Ludomir Molitoris, sekretarz generalny Towarzystwa Słowaków w Polsce.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków