Ta, a człowiek który uczy się dla wiedzy - nie ukończy szkoły.
Taka sama mądrość jak i twoja.
Rzucę tu maleńki kamyczek. Na początku LO zacząłem edukację z języka niemieckiego. Więc czytałem czytankę, wkuwałem słówka, tworzyłem konstrukcje - i co? Ledwo zaliczałem bądź dostawałem pały. A moi koledzy - przy znacznie mniejszym nakładzie pracy - oceny co najmniej dobre. W końcu wyłuszczono mi sekret. Należało wkuć całą czytankę - babka odpytywała zdanie po zdaniu.
System edukacji uczy - i chyba dobrze - że nie jest ważne co umiesz, kim jesteś, jaką wiedzę posiadłeś, ale jak radzisz sobie w sforze. To pierwsza i najważniejsza nauka, jaką pobrałem od państwa.
Tak więc przechodząc do meritum sprawy - ściąganie doskonale się wpisuje w ten nurt. Musisz dać sobie radę. Nieważne jak. Ewolucyjna walka o byt. Czasem tak myslę - gdybyśmy żyli w innym układzie przestrzenno-historycznym może bylibyśmy prawymi obywatelami, już od dziecka burząc się na wszelkie nieprawości. Ale my już od dziecka uczymy się kurewstwa, kombinowania, i to idzie za nami - aż do trumny.
Sam ściagałem i nigdy nie zastanawiałem się nad moralnymi i filozoficznymi zawiłościami tego procederu. Wtedy było jak na wojnie - liczyło się tylko przetrwanie. Do tej pory nieraz ścinam się z żoną w sprawie studentów.
Zdrówko!