Gratuluję i w pełni sympatyzuję z postawą, acz wydaje mi się, że główna sztuka polega nie na samym napięciu sprężyny, ale zrobieniu tego tak, żeby przy tym nie pękła.
To, że udaje się to niektórym - takim jak Ty czy Darek, świadczy z reguły o tym, że właśnie większości udać się nie może.
Zarówno Twój poziom wspinaczkowy jak i ogólne życiowe zaangażowanie we wspinanie sytuują Cię znacznie powyżej średniej na obu tych wymiarach (w zasadzie należałoby powiedzieć mediany, bo tacy jak Ty średnią zawyżają, ale to nie miejsce na podstawy statystyki).
Dlatego Twój przykład może służyć raczej za inspirację, niż uniwersalną receptę. Większość to po prostu mniej utalentowani zegarmistrze i jest duże ryzyko, że sprężynę po drodze zgubią albo naruszą w eksploatacji, być może z resztą mechanizmu. Co nie znaczy, że nie warto próbować. Powodzenia!