Szanowny Kolego Oxyron
(w dobrym tonie jest, wchodząc do czyjegoś domu - przedstawić się imieniem i nazwiskiem - wierzę że to zrobisz).
Ad rem.
W Górach Wysokich jest nieco inaczej niż.. w niskich. Nie ma tam służb ratowniczych na wzór GORP, TOPR czy Mountain Rescue.
Uwierz na słowo, że uratowanie Eliz było na granicy cudu, i to potrójnego:
- pod K2 była ekipa wśród której były już osoby zdolne wyjść na 6 k
- podjęli się zaryzykować własne życie dla ratowania cudzego.
- Eliz także walczyła o swoje życie, schodząc - co prawda 20 metrów na godzinę, ale ku życiu.
To teraz odnieś to do Tomka:
- 7,2 k,
- próba dotarcia to już nie ryzyko, a rosyjska ruletka - z każdym metrem ryzyko dla ratowników wzrasta w postępie geometrycznym,
- Tomek bez woli walki, i bez logicznego kontaktu. (wg. info od Eliz).
To nie było tak, że Tomek nie schodził z Eliz, bo zgubił ścieżkę lub latarkę, lub chciał jej zrobić na złość, lub kamień wpadł mu do buta, lub chciał sobie kontemplować widoki. Gdyby mógł się poruszać o własnych siłach, schodziłby z Eliz. Na tej wysokości NIE DA SIĘ człowieka wziąć na plecy i znieść na dół - to jest możliwe tylko w filmach typy K2 czy Vertical Limits.
W Górach (w odróżnieniu od gór) jedyną szansą choć częściowej wygranej jest zastosowanie "odwrotnej zasady ratowania" - czyli ratujemy najpierw osoby najłatwiejsze do uratowania.
Jak to sobie wyobrażasz - mieli powiedzieć Eliz: "Ty tu sobie posiedź, a my pójdziemy zobaczyć co z Tomkiem.. Ale wiesz, trochę to potrwa, bo jesteśmy niewyspani, zmęczeni, bez aklimatyzacji, więc do zobaczenia tak za około 30 godzin. O ile damy radę wrócić"
Żebyś sobie uświadomił, jak to wygląda naprawdę, wklep w wyszukiwarkę hasło "zielone buty mount everest", na przykład to: [
pl.wikipedia.org].
Z poważaniem,
Włodzimierz "Jacooś" Porębski.