Człowieku skąd ty żeś się urwał.. Piszesz o gościu opętanym Nangą w najgorszym tego słowa znaczeniu. W swoim opętaniu zapomniał o rodzinie, o zapewnieniu jakiegoś bezpiecznego poziomu życia, o zapewnieniu bezpieczeństwa sobie (vide ubezpieczenie), o obietnicach i danym słowie (wielokrotnie publicznie), o czymś takim, jak zdrowy rozsądek (vide pomysły o siedzeniu na 7k aż pogoda puści), o skrupułach w wyciąganiu ręki po kolejną kasę z kolejnej zrzutki od kolejnych setek śliniących się do lcd "kibiców" internetowych...
Ta historia już dawno przestała być "fajna", przypomina raczej sen szaleńca. Jeśli ktoś poświęca to wszystko, o czym napisałeś, dla dużej sterty kamieni, lodu i śniegu to jest, IMO, ciężko chory. I napędzanie jego choroby kolejnymi przelewami na publiczne zbiórki, czy dopingującymi komentarzami w sieci, jest jak kupowanie wódy alkoholikowi.