No dobrze, ale pomyśl Iwona, przecież skład Waszej wyprawy na Everest z Pawłowskim też był raczej "średniosilny", a pojechaliście .... No i na szczęście nikt nie zginął.
Wypadki w górach są zawsze "medialne". Tak było, jest i będzie. Opinia publiczna lubi się tym ekscytować. Przecież już w 1924 r. tragiczny los Mallory'ego i Irvina na Evereście wzbudził ogromne emocje społeczne i w Wielkiej Brytanii i poza nią. Co ciekawe, również i wtedy prasa i środowiska na co dzień nie związane ze wspinaniem, zarzucały kierownictwu ekspedycji zaniedbania w procesie kierowania wyprawą i błędy w przyjętej taktyce. Wiele pretensji kierowano również do tych, co przeżyli: Odella, Nortona (tego od kuluaru Nortona) i reszty, między innymi, za brak asekuracji ataku szczytowego, a potem niedostateczne zaangażowanie w akcję poszukiwania zaginionych alpinistów (co szczególnie w odniesieniu do Odella było niesprawiedliwe i krzywdzące).
Zatem, jak widzisz, wszystko już było.